- Czegoś takiego to u nas jeszcze nie było – mówi leśniczy Piotr Szczepański. - To nie jest normalne, że wilk atakuje ludzi. Te zwierzęta są nieufne i unikają kontaktu z człowiekiem. Może ten był chory? - zastanawia się.
Za wersją leśniczego przemawia fakt, że zwierz był wychudzony, jakby od dawna nie jadł. Kręcił się po okolicy od kilkunastu dni. - Według mnie on miał złamaną szczękę i nie mógł polować. Wyraźnie szukał jedzenia. Wielu ludzi go tu widziało, ale nikt nie przypuszczał, że może zaatakować - mówi właściciel miejscowej karczmy.
Ale stało się. We wtorek o 19:00 wilk przypętał się na plac zabaw w Przysłupie i rzucił się na 10-letniego chłopca. Pół godziny później pojawił się w oddalonych o kilkaset metrów Strzebowiskach, gdzie zaatakował 8-letnią dziewczynkę, która bawiła się przed pensjonatem. Dzieci natychmiast przewieziono do szpitala w Lesku. Na szczęście rany nie były groźne i już na drugi dzień wróciły pod opiekę rodziców.
- To były dzieci letników – mówią miejscowi i martwią się, że wilcza sprawka wymiecie z okolicy turystów. A przecież tu wszyscy z nich żyją. Jedni więc podkreślają, że wilka zabił już leśniczy Szczepański, inni zaś nic nie mówią, żeby nie kusić losu.