"Super Express": - Co ksiądz uważa o alternatywnej wobec ustaleń procesu toruńskiego wersji wydarzeń poprzedzających męczeńską śmierć ks. Jerzego Popiełuszki? Według niej to kto inny porwał księdza, kto inny go zamordował...
Ks. Stanisław Małkowski: - Proces toruński niczego nie ustalił. Uprawiano na nim matactwo, co trudno nazwać ustaleniami. Dlatego to, co wówczas podano jako scenariusz zbrodni, od początku uważałem za nieprawdziwe. Natomiast poza wewnętrznym przekonaniem nie miałem żadnych dowodów, że świadectwa tych esbeków, którzy porwali księdza Jerzego, nie są wiarygodne. A przecież cała wersja tych tragicznych wydarzeń została sporządzona na podstawie tych świadectw.
- Jak zatem ksiądz odniesie się do ustaleń, których autorem jest prokurator Andrzej Witkowski?
- Zacznijmy od tego, że prokurator Andrzej Witkowski nie wszystko może ujawnić. Związany jest tajemnicą zawodową, a poza tym pewne sprawy są jeszcze w kręgu hipotez, a nie pewników. Prokurator Witkowski podważa wiarygodność ustaleń procesu toruńskiego i w tej kwestii całkowicie się z nim zgadzam. Nie mam żadnych podstaw, żeby wątpić w jego wiarygodność i rzetelność. Wprost przeciwnie - uważam, że on jest na tropie prawdy.
- Od lat dominujący jest pogląd, że proces toruński był elementem walk frakcyjnych na szczytach komunistycznej władzy. Ujawnienie sprawców śmierci księdza miało wywołać bunt społeczny, który podważy pozycję gen. Kiszczaka i gen. Jaruzelskiego...
- Wiem, że taka hipoteza istnieje, ale nie zgadzam się z nią. Ona była nagłaśniana od początku. Odbieram to jako próbę obrony ze strony Kiszczaka i Jaruzelskiego - chcieli odsunąć od siebie jakiekolwiek podejrzenia, że są odpowiedzialni za zamordowanie księdza Jerzego, zrzucając winę na gen. Mirosława Milewskiego. Nie mam wątpliwości, że winni śmierci ks. Popiełuszki są właśnie Kiszczak i Jaruzelski.
- Dr Antoni Dudek w wywiadzie dla "Super Expressu" sprzed kilku dni stwierdził, że gen. Milewski miał motyw - ujawniono wówczas aferę "Żelazo", której był organizatorem. Miał nadzieję, że właśnie niepokoje społeczne wywołane śmiercią ks. Popiełuszki uchronią go przed wyrzuceniem z kierownictwa partii?
- Wiem, że ekipa esbeków, która porwała księdza Jerzego, była śledzona przez inną ekipę. Była więc to zbrodnia wielopiętrowa. Mogło być tak, jak zakłada hipoteza prokuratora Witkowskiego: jedna ekipa porwała, druga zamęczyła... Nie jestem w stanie rozplątać tego supła. Wiem, że ksiądz Jerzy uważany był - jako głosiciel prawdy ewangelicznej i kapłan Chrystusowy - za wroga nihilistycznego systemu komunistycznego. I dlatego Kiszczak i Jaruzelski uważali, że księdza Jerzego trzeba uciszyć. Na piśmie pewnie takiego rozkazu nie było, ale podwładni Kiszczaka czy Jaruzelskiego pewne sugestie ustne mogli uważać za rozkaz. Poza tym ciekawa, symboliczna jest zbieżność dat. 19 października Kiszczak obchodził urodziny i być może porywając księdza Jerzego, Piotrowski chciał zrobić swojemu przełożonemu prezent...
- Jak zatem wytłumaczyć fakt, że Piotrowski, Chmielewski i Pękala odsiedzieli swoje wyroki i ani razu nie zaprzeczyli sprawstwu zbrodni...
- Oni mieli na sumieniu wiele innych zbrodni. Prawdopodobnie liczyli na złagodzenie wyroku. Zresztą przecież dwukrotnie ten wyrok łagodzono. Poza tym warunki, w których odbywali karę, były dosyć komfortowe.
- Czy ksiądz wierzy, że w wolnej Polsce w końcu poznamy całą prawdę o zamordowaniu księdza Jerzego i wszyscy sprawcy zostaną osądzeni?
- Przecież prawdę już znamy, trzeba jeszcze wyjaśnić wszystkie okoliczności. A więc np. to, czy Kiszczak i Jaruzelski działali w powiązaniu z towarzyszami radzieckimi.
Ks. Stanisław Małkowski
W PRL-u kapelan Solidarności, uczestnik strajku w Stoczni Gdańskiej, współpracownik i przyjaciel księdza Jerzego Popiełuszki. Ma 64 lata