To niby nie był straszny sen. Nie było w nim potworów, okrucieństw, tylko ten przenikający do szpiku kości niepokój. Wioleta Ładna (30 l.) z Międzyrzeca Podlaskiego (woj. lubelskie) budziła się co chwila, to znów próbowała zasnąć, ale ten koszmar wracał. - Śnili mi się ludzie, jakieś zbiegowisko, skupisko wielu osób. Ludzie stali, patrzyli gdzieś, byli przerażeni. A gdzieś tam w tle był mój tata. Zrozumiałam, że niedługo stanie się coś strasznego w mojej rodzinie. Po głowie kołatało mi się, że to ojciec może ulec wypadkowi lub się rozchoruje - opowiada wstrząśnięta Wioleta.
>>> Rodzice chcieli spalić 2-letniego Szymonka
Rankiem kobieta zadzwoniła do rodziców, którzy mieszkają we wsi Zasiadki. Uspokoiła się, gdy usłyszała, że u nich wszystko w porządku. Ale jej spokój nie trwał długo. Wieczorem następnego dnia zadzwonił telefon. - Był wypadek, tata nie żyje - usłyszała w słuchawce.
Jej ojciec Artur Korolczuk (58 l.) został porażony prądem, gdy podłączał maszynę rolniczą. Ze starej wtyczki poszło przebicie... Kiedy przyjechała karetka pogotowia, reanimowano go jeszcze na miejscu. Zmarł w drodze do szpitala.
- Artur miał niedługo kupić wtyczki, ale ciągle brakowało pieniędzy. Ciężko pracował na gospodarstwie, jednak nigdy nie mógł odłożyć, by dokonać niezbędnych remontów - mówi zbolała wdowa Maria Korolczuk (58 l.).
>>> Księżna Kate urodziła chłopca - zobacz zdjęcia