Wygląda na to, że kariera Serafina się kończy. Wyleci pewnie z PSL po tym, jak gnał 111 km na godzinę i według policji zasłonił się immunitetem, którego nie ma. Nie posiadał też prawa jazdy i w ogóle nie powinien gnać, bo jest po dwóch zawałach - mógł zasłabnąć i zabić kogoś.
Nie wiadomo też, czy wytrwa jako prezes Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych. Jego kadencja kończy się co prawda w 2015 r., ale sporo narozrabiał i może wylecieć wcześniej. "Puls Biznesu" ujawnił, że wykorzystywał dotacje państwowe dla związku niezgodnie z prawem. W ostatnim roku, kiedy tylko Krajowy Związek dostał z budżetu 755,6 tys. zł, Serafin polecił przelać na swoje prywatne konta 176 tys. zł. Według "Pulsu Biznesu" pieniądze poszły na spłatę jego kredytów. Później zostały zwrócone.
Nie wiadomo też, na co zostało wydane 205 tys. zł. Według sprawozdania były to koszty funkcjonowania organizacji w Brukseli. Dziwne, bo bankrutujące kółka rolnicze nie mają tam żadnej siedziby. Mają za to w Warszawie komornika zajmującego konto, kiedy tylko coś na nim jest.
To ponoć czubek góry lodowej dziwnej gospodarki finansowej publicznymi pieniędzmi. Działacze kółek ze Szczecina i Bydgoszczy napisali do ministra rolnictwa, że Serafin zablokował informacje finansowe kierownictwu związku. - Dla mojego kochanego związku warto było jednak popełnić takie wykroczenie - powiedział były poseł dziennikarzom. Czy było warto, to się wkrótce okaże.