WŁOCŁAWEK: GWAŁCICIEL skazany na dożywocie

Śmierć Ewelinki wstrząsnęła całą Polską. Dziewczynka zaginęła w grudniu 2010 r., w drodze do szkoły. Przy drodze w jej rodzinnym Służewie pod Toruniem leżał rower, na którym wyjechała z domu. Czerwony składak z uszkodzonym błotnikiem...

Ciało 14-latki odnaleziono kilka tygodni później. Zatrzymano też zabójcę. Okazał się nim Jacek Urbański, znajomy Eweliny z sąsiedniej wsi. Mężczyzna przyznał się do winy i dokładnie opisał swoją zbrodnię.

Wszystko zaplanował dużo wcześniej. Jadącą na rowerze dziewczynkę potrącił samochodem. Lekko, tak żeby tylko upadła w zaspę. Potem podszedł do niej i zaproponował podwiezienie. Nastolatka się zgodziła. Przecież go znała... Ale bandyta nie zamierzał jej pomagać... Kiedy wstała, uderzył ją w twarz. Mocno, tak, że znów upadła. Potem, na wpółprzytomną wrzucił do bagażnika. Pojechał do lasu. Tam zgwałcił Ewelinkę, a następnie zaczął dźgać ją nożem. Szczególnie podniecały go jej krzyki i błagania o litość. Zatopił ostrze w sercu dziewczyny trzy razy. Spokojnie poczekał, aż przestanie oddychać, i odjechał...

- Ta ohydna zbrodnia została popełniona ze szczególnym okrucieństwem, a motyw zabójcy zasługuje na szczególne potępienie - mówił na sali sądowej sędzia Szpyrkowicz. Gwałciciela i zabójcę skazał na dożywocie.

Rodzice Eweliny uznali wyrok za sprawiedliwy.- Domagaliśmy się z mężem dożywocia, bo w Polsce nie ma kary śmierci. Ja ciągle myślę o tym, co on zrobił mojej córeczce. Ciężko mi się żyje - mówi Wanda Skwara (50 l.), matka dziewczynki. Jacek Urbański wyrok przyjął ze spokojem. Na jego twarzy nie było widać żadnych emocji. Biegli, którzy go badali, uważają, że jest człowiekiem zdegenerowanym i jeśli tylko będzie miał możliwość, nadal będzie zaspokajał swoje chore żądze. Tylko odizolowanie go od społeczeństwa daje gwarancję, że nikogo nie skrzywdzi.