Były premier stwierdził, że na 99 procent można przewidzieć jaki będzie efekt tej prośby. - Rosjanie nie moga teraz zająć innego stanowiska, bo to oznaczałoby, że cynicznie kłamali - stwierdził.
Cimoszewicz podkreslił, że Rosjanie, w momencie gdy odmówili oddania Polsce wraku prezydenckiego samolotu "użyli argumentu prawnego", że do końca śledztwa jest on im potrzebny jako dowód. Zdaniem Cimoszewicza, nie zachowują się jednak w tym przypadku w sposób racjonalny, ponieważ "wszystko, co mieli do zrobienia w związku z wrakiem, już wykonali".
Były premier uważa jednak, że Catherine Ashton poruszy sprawę wraku w rozmowie z przedstawicielami Rosji. Zaznaczył jednak jednak, że jeśli to nastąpi, to z pewnością nie będzie to kwestia priorytetowa. - Byłbym zaskoczony, gdyby pani Ashton umieściła to wysoko na agendzie spraw do omówienia - powiedział.
Jego zdaniem, obecny spór o wrak Tu-154M "jest trochę sporem o pietruszkę". Zaznaczył przy tym, że szczątki samolotu nie są już potrzebne ani w rosyjskim, ani w polskim śledztwie ws. katastrofy smoleńskiej. Przypomniał, że niezbędne próbki do badań zostały już z wraku pobrane.
W ocenie Cimoszewicza na chwilę obecną spór o wrak ma wyłącznie znaczenie symboliczne. - Nie rozumiem, dlaczego Rosjanie to lekceważą - powiedział. Były premier dodał również, że nie wyklucza tezy, którą postawił ostatnio Zbigniew Brzeziński (stwierdził on, że Rosjanom może chodzić o to, "byśmy sobie skakali do gardeł").