Wnuczka i córka są ze mną cały czas

2008-07-25 4:04

- Wszystkie najukochańsze dziewczynki mojego życia ode mnie odchodzą - Władysław Korzeniak (66 l.) ze Świnoujścia aż ugina się pod ciężarem tragedii, którym musi stawiać czoła.

Gdy 8 lat temu na raka umarła jego najukochańsza żona, myślał, że limit nieszczęścia już u Boga wyczerpał. Pomylił się jednak, boleśnie się pomylił. Przed rokiem, lipcowego poranka, w katastrofie pod Grenoble stracił córkę Anetę ( 40 l.) i wnuczkę Ewę ( 12 l.), a zięć Wacław i wnuk Pawełek zostali ranni.

Sen zwiastunem śmierci

W środku nocy obudziłem się dosłownie zlany potem! Miałem straszny sen. Mojej świętej pamięci żona wisiała na drzewie nad urwiskiem i do mnie krzyczała. Sam leżałem na skraju, a w dole kłębiła się czarna, brunatna woda. W pewnym momencie ziemia zawaliła się pod nami i zaczęliśmy spadać! Wtedy obudziłem się! - wspomina pan Władysław. Przerażony strasznym snem, w którym po raz pierwszy od 7 lat przyszła do niego zmarła żona, chwycił za telefon i zaczął wydzwaniać do najbliższej rodziny. Nie odbierał nikt, bo odebrać nie mógł. Już wtedy w 15-metrowej przepaści, w którą wpadł autobus, rozgrywały się sceny rodem z piekła.

Niedługo będziemy razem

Jednym z najtrudniejszych momentów w jego życiu była wizyta na miejscu katastrofy. Pojechał tam kilka dni po wypadku. Tam w przeoranej ziemi znalazł popalony śpiewnik swojej wnuczki Ewuni. - Ból był tak silny, że byłem gotowy skoczyć do wody! - opowiada pan Korzeniak, wyjmując z torebki okopconą, świętą książeczkę. - To moja najświętsza relikwia, którą kazałem włożyć ze mną do grobu - dodaje. Jest człowiekiem pogodnym, głęboko wierzącym i pełnym ufności do ludzi i Tego, który kieruje jego życiem i tak bardzo go doświadcza. Podkreśla, że w ogromie tego wielkiego nieszczęścia, które go spotkało, są też wielkie pokłady miłości! - Gdyby nie ci wszyscy ludzie, którzy bezinteresownie nam pomagali, to trudno byłoby to przeżyć - opowiada pan Władysław. Po tych wszystkich bolesnych doświadczeniach jest gotowy do niesienia pomocy innym. Wie, jak wielki ból czuje człowiek, gdy traci najbliższych, a przy życiu trzyma go przyszłość. - Dziewczynki są ze mną cały czas! Na pogrzebie widziałem ich piękne buzie, które unosiły się nad ich krzyżami - przekonuje, bo wierzy, że śmierć jest tylko krótką chwilą naszego bytu we wszechświecie i dzięki temu już niedługo się z nimi spotkam.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają