Izabela M. (34 l.) nie chce rozmawiać z dziennikarzami. Nie ma ochoty spowiadać się z tego, co zrobiła. Czy z powodu babci ma wyrzuty sumienia? Raczej nie, bo od chwili, gdy sprzedała mieszkanie, ani razu jej nie odwiedziła. - A tak się o nią troszczyłam - mówi pani Zuzanna. - Gdy umarła jej matka, wzięłam ją do siebie. Jak jej czegoś brakowało, to chyba ptasiego mleka - dodaje starsza pani i pokazuje zdjęcia, na których jej wnusia zwiedza obce kraje. - Oszczędzałam na sobie, żeby jej było lepiej - tłumaczy.
Żyły przy ul. Pionierskiej w Elblągu, w pięknym trzypokojowym mieszkaniu, które kupiła Zuzanna. - Akt notarialny od razu spisałam na Izę. Nie sądziłam, że zgotuje mi piekło przed śmiercią - tłumaczy. Odkąd jednak wnuczka poznała chłopaka, drogi jej i babki zaczęły się rozchodzić, aż w końcu Izabela M. dała ogłoszenie: "Sprzedam mieszkanie za 1/2 wartości w zamian za opiekę nad osobą starszą". Z okazji skorzystał Jarosław K. (42 l.). Zapłacił 130 tysięcy, ale zamiast zająć się kobietą, postanowił ją wykurzyć. - Zmienił zamki i zmusił mnie, żebym podpisała umowę najmu. Emerytury mam 1380 złotych, a od nowego roku mam mu płacić 1400 złotych. Chyba do grobu przyjdzie się położyć - załamuje ręce Zuzanna. Wie, że niewiele może zrobić. A właściciel mieszkania udaje, że nic się nie stało. - Starsza pani może mieszkać - mówi.