Wnuki Warewolfu strzegą Złotego Pociągu

2015-09-02 10:46

Pożar wybuchł w nocy i był tak gwałtowny, że strażacy walczyli z nim cztery godziny. Czy to przypadek, że ogień pojawił się dokładnie tam, gdzie pod ziemią ma być ukryty nazistowski złoty pociąg? - Nie wykluczamy podpalenia - mówią strażacy, a mieszkańcy Wałbrzycha dodają: - To wnuki Werwolfu strzegą tajemnic III Rzeszy.

Kto i dlaczego podłożył ogień? Chciał odstraszyć poszukiwaczy skarbu? Dać wyraźny sygnał: jestem, czuwam, nie ważcie się szukać? Mieszkańcy Wałbrzycha i okolicznych miejscowości nie mają wątpliwości, że to nie był przypadkowy ogień, tylko robota tzw. strażników - potomków Niemców, którzy zostali po wojnie na tych terenach, by pilnować ukrytych nazistowskich skarbów.

- Któż by nie słyszał o strażnikach! Wywodzili się z Werwolfu, czyli podziemnej niemieckiej organizacji działającej na ziemiach III Rzeszy okupowanych przez aliantów - wyjaśnia Andrzej Gaik, przewodnik po zamku Książ i poszukiwacz skarbów. Przypomina, że na kilka miesięcy przed zakończeniem wojny w specjalnych ośrodkach przygotowawczych we Wrocławiu, Nysie, Cieszynie, Hanowerze i Ahlbecku wyszkolono blisko 1300 dowódców, którzy mieli utworzyć głęboko zakonspirowane komórki dywersyjne. Powstały one tylko na wschodnich rubieżach Rzeszy, między innymi na Dolnym Śląsku, gdzie ziemia wciąż skrywa mnóstwo tajemnic III Rzeszy. - I właśnie ich potomkowie strzegą tych miejsc. Pożar to ich robota - emocjonują się wałbrzyszanie.

- Faktycznie, pożar był spory. Wybuchł w nocy, walczyliśmy z nim cztery godziny - mówi Paweł Kaliński z wałbrzyskiej straży pożarnej. Ogień strawił kilkaset metrów kwadratowych terenu. Nie da się tam już wejść, bo całego obszaru, na którym ma być ukryty złoty pociąg, pilnują już policjanci - umundurowani i po cywilnemu, a także straż miejska, sokiści i służba leśna.

Czytaj: Wojsko sprawdzi teren, gdzie ma być ukryty złoty pociąg

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają