Tragiczna sytuacja powodzian zmienia się z minuty na minutę. Niestety, na gorsze, bo wciąż pada, a wezbrane rzeki coraz silniej napierają na przesiąknięte wały przeciwpowodziowe. Najgorzej jest na Śląsku, gdzie woda zatopiła już 2668 budynków. Ze zniszczonych gospodarstw ewakuowano już 588 osób. W Raciborzu (woj. śląskie) poziom wody Odry sięgnął prawie 8 metrów i jeśli nic się nie zmieni, przeleje się przez wały i zaleje 60-tysięczne miasto.
Najdramatyczniej jest w Bieruniu (woj. śląskie), gdzie w nocy żywioł przełamał wały i zalał miasteczko. Od wczoraj trwa tam gorączkowa akcja ewakuacyjna. Wody jest znacznie więcej niż podczas wielkiej powodzi w 1997 r. Zagrożeni mieszkańcy ul. Wiślanej o niebezpieczeństwie dowiedzieli się dopiero, gdy fala powodziowa zaczęła wdzierać się do ich domostw.
O godz. 11.30 Wisła jakieś siedem kilometrów dalej przerwała wał. - Nikt nas o tym nawet nie powiadomił - skarży się Bronisław Morkisz (36 l.). Nieświadomi zagrożenia mieszkańcy sami próbowali ratować siebie i dobytek. - Wody przybywało bardzo szybko. Niestety, wielu rzeczy nie daliśmy rady uratować - mówi zdruzgotana Marta Lakota (28 l.).
Koszmar przeżywają też mieszkańcy Małopolski, gdzie alarm powodziowy ogłoszono w 33 powiatach. - Około czwartej zaczął się trząść dom, a potem słychać było jakieś stuki - wspomina wczorajszy poranek Agnieszka Czekalska (33 l.) z Koszyc (woj. małopolskie). Bez namysłu obudziła dwoje swoich małych dzieci i szybko zabrała je z domu. Po chwili spiętrzone wody rzeki Szreniawy zalały ich dom.
Z niepokojem na rosnący poziom wody patrzą też mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla (woj. opolskie), jednego z miast najbardziej zniszczonych powodzią w 1997 roku. Fala powodziowa ma tutaj aż 2 metry. Ewakuowano już szpital. Wszyscy czekają na nadchodzącą nieuchronnie niszczycielską falę kulminacyjną.