Bił z miłości - tak tłumaczył w sądzie. Wojciech F. (22 l.) siedział na sali rozpraw, tępo patrząc przed siebie. Nie wygląda na kogoś, kto stracił miłość swojego życia.
Zabił w sierpniu 2011 roku. Zabrał Mirelkę na spacer. Wtedy doszło między nimi do kłótni. Zabójca miał przy sobie młotek, który ukradł z pobliskiej budowy. Skatował dziewczynę, a umierającą zostawił w rowie. Potem wrócił do swojej konkubiny, z którą ma małe dziecko, umył się i uprał zakrwawione rzeczy. W rękach policji był już następnego dnia.
- Spójrz mi w oczy! Moja siostra musiała wiedzieć o twoich ciemnych sprawach i dlatego ją zabiłeś! - wykrzykiwał na sali rozpraw Rafał Pieńkowski (32 l.), brat zabitej, który nie wierzy w tłumaczenie zabójcy, że zabił z miłości.
Rafał Pieńkowski jest z zawodu cieślą. Dobrze wie, jakiego wysiłku trzeba, żeby z rozmachem uderzyć trzydzieści razy młotkiem. Kiedy myśli o tym, jak morderca masakrował twarz jego siostry, aż sinieje z gniewu. Z zaciśniętymi pięściami powtarzał: - Dajcie nam go na kilka minut. Sami wymierzymy mu sprawiedliwość! Kiedy widzę, jak wygląda proces, to nie wierzę w sprawiedliwość. On zasługuje na śmierć.
Pieńkowski nie ma wątpliwości, że jego siostra padła ofiarą zwyrodnialca, który ma na swoim koncie m.in. napad na jubilera. Policja nawet nie badała tego wątku. Podobnie jak tajemniczego samobójstwa kolegi Mirelki, który dzień przed morderstwem powiesił się w szopie. - Krew za krew - dodaje Przemysław Pieńkowski (33 l.), najstarszy brat Mirelki. - On powinien wisieć - mówi umęczona matka nastolatki Elżbieta Pieńkowska.