Już w czerwcu na Stadionie Narodowym odbędzie się Kongres Lewicy, na który zaproszenie dostali trzej byli prezydenci: Lech Wałęsa (70 l.), Aleksander Kwaśniewski (59 l.) i Wojciech Jaruzelski. I wszyscy trzej zapowiedzieli swoje przybycie.
Jeśli co do dwóch pierwszych można być pewnym, że będą, to poważne wątpliwości co do uczestnictwa w imprezie pojawiają się przy generale. I to nie tylko z tego względu, że jest on poważnie chory i ostatnio częściej jego domem jest szpital. Przeciwna angażowaniu się męża w kongres jest jego żona Barbara. - Mąż jest jedną nogą na tamtym świecie, a politycy odbijają go jak piłeczkę. Dajcie mu spokój - apelowała wczoraj za naszym pośrednictwem Jaruzelska.
Tymczasem sam generał podkreśla, że szanuje jej zdanie, rozumie ją i dziękuję żonie za wielką troskę, ale jeśli tylko zdrowie pozwoli, to w dniu kongresu jego miejsce będzie obok Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego.
- Naturalne jest, że żona niepokoi się o moje zdrowie, bo widzi, że jest kiepskie i obawia się, że jakaś kolejna impreza może się dla mnie źle skończyć. Dlatego jej słowa o tym, abym nie brał udziału w kongresie przyjąłem z dużym zrozumieniem. Jeśli jednak zdrowie mi pozwoli i przeżyję do czerwca, to pojawię się na Stadionie Narodowym. Dlaczego? Uznałem, że jestem tam potrzebny, ale nie będę występował. Zastrzegłem przy tym, że na kongresie musi być nas trzech: ja, Kwaśniewski i Wałęsa - zdradza nam generał Jaruzelski.
Dopytywany przez nas, dlaczego chce za wszelką cenę wziąć udział w imprezie, autor stanu wojennego odpowiada: - No bo jakby to wyglądało, że na kongresie obecny będzie Wałęsa, który walczył z lewicą, a mnie miałoby nie być?!