Jaruzelski zmarł w niedzielę po tym, jak dwa tygodnie wcześniej doznał rozległego udaru. W ostatnich dniach był nieprzytomny, nie było z nim żadnego kontaktu. Jednak według Katolickiej Agencji Informacyjnej generał umarł z sakramentem chorych. - Znamy także inne informacje, ale nie będziemy o nich pisać - mówi nam redaktor wicenaczelny KAI Tomasz Królak. Zapytaliśmy o szczegóły księdza posługującego w Wojskowym Instytucie Medycznym. - Sprawa namaszczenia musi zostać pomiędzy Bogiem a zmarłym - usłyszeliśmy.
Nawet nieprzytomny mógł przyjąć sakrament.
- Warunkiem jest to, by osoba była żyjąca - mówi franciszkanin Jan Maria Szewek. W sytuacji gdy chory jest nieprzytomny, kapłan może odmówić w jego imieniu także modlitwę rozgrzeszenia.
Przeczytaj też: Wojciech Jaruzelski - zbrodniarz czy patriota?
Generał mógł o to prosić sam, kiedy jeszcze nie doznał udaru. Prawdą jest też to, że Jaruzelski, za którego rządów zamordowano ks. Jerzego Popiełuszkę (+37 l.), nie był całe życie skłócony z Bogiem.
Był komunistą, który tęsknił za opłatkiem, kolędami. Odzywały się w nim echa dzieciństwa. Były I sekretarz PZPR pochodził bowiem z religijnej rodziny. Wierzącej i praktykującej. Jako chłopiec służył do mszy. Chodził do dobrego gimnazjum prowadzonego przez zakon marianów. "Opatrzność nade mną czuwa", "wczoraj byłem u spowiedzi", "Mamusiu Kochana, pamiętaj, że ja zawsze pozostanę takim, jakim byłem i moich przekonań nikt łatwo nie zmieni" - pisał do matki. Później mu się odmieniło.
Kościół nie odrzuca jednak takich jak Jaruzelski.
- Perspektywa życia wiecznego może się w ostatnich momentach życia otworzyć nawet wobec tych, którzy tę perspektywę odrzucali, trzeba o tym pamiętać - powiedział KAI prymas abp Wojciech Polak (50 l.).