Mojzesowicz odszedł z PiS w atmosferze skandalu tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2009 r. Był to protest przeciwko władzom partii, które w okręgu Mojzesowicza dały pierwsze miejsce na liście wyborczej Ryszardowi Czarneckiemu (47 l.). - To była dobra decyzja. Pokazała, że nie jestem marionetkowym politykiem, którym można sterować wedle własnego interesu - tłumaczy dziś Mojzesowicz.
Teraz jednak polityk znów chce wrócić do partii. Ale jak przekonuje, nie po nowe stanowiska, lecz by skuteczniej pracować. - Już w trakcie prezydenckiej kampanii, w której aktywnie angażowałem się w poparcie kandydata PiS, rozmawiałem o swoim powrocie z prezesem Kaczyńskim. Przeszkód nie będzie - zapewnia bydgoski poseł.
Ale dodaje po chwili, że ciężko będzie mu się rozstać ze swoim przeszło 200-hektarowym gospodarstwem i niedawno narodzonym wnuczkiem Pawełkiem. - Będzie więcej pracy i częstsze rozłąki z rodziną. A Pawełek jest moim oczkiem w głowie - mój pierwszy wnuk! - opowiada z dumą Mojzesowicz, obiecując, że roli też nie zostawi. - Inni politycy dla pensji poselskiej zrobią wszystko. Mnie ona nie jest potrzeba. Dzięki gospodarstwu jestem niezależny.