"Jerzy Owsiak wprowadził się latem ubiegłego roku do luksusowego 115-metrowego apartamentu, wartego około miliona złotych. Wejście na teren strzeżonego osiedla, które znajduje się na warszawskim Ursynowie, odbywa się m.in. poprzez czytnik linii papilarnych" - pisała "GPC".
Przeczytaj: Jerzy Owsiak odpowiada na zarzuty: "Ta chamówa jest wyraźną grą wyborczą"!
Twierdziła też, że w księdze wieczystej nie ma żadnego zapisu na temat hipoteki, co oznacza, że apartament nie jest obciążony kredytem i najprawdopodobniej został kupiony za gotówkę. Wytknęła też sięgające 12 tys. zł zarobki żony szefa WOŚP.
Dla Owsiaka było to już za dużo. Wydał oświadczenie, w którym tłumaczy się z kolejnych zarzutów pod jego adresem. - Brakuje słów, którymi mógłbym opisać szaloną kampanię nienawiści, która od kilku tygodni toczy się w prawicowych mediach, a podsycana jest przez polityków PiS, skierowaną przeciwko mnie, mojej żonie oraz Fundacji WOŚP - rozpoczyna, by po chwili przejść do wyjaśnienia wątpliwości.
- Moje mieszkanie, któremu w warunkach warszawskich daleko do "luksusowego apartamentu", nie zostało kupione za gotówkę. Wziąłem na nie w ubiegłym roku kredyt rozłożony na 10 lat, po sprzedaży poprzedniego mieszkania (mieszkałem w nim 16 lat!).
CAŁY TEKST OŚWIADCZENIA JERZEGO OWSIAKA CZYTAJ TUTAJ
Transakcja zakupu została przeprowadzona pod koniec ubiegłego roku - pisze. Wyjaśnia też, skąd wzięły się środki na jego zakup i zaznacza, że wcale w luksusy nie opływa. - 22 lata historii Fundacji dzieją się na tle 30 lat mojej bardzo intensywnej pracy zawodowej. (
) Moja prawie 30-letnia praca producenta telewizyjnego, producenta wydawnictw muzycznych, autora kilku książek, a od dwóch lat wykładowcy, zaowocowała
Tylko 115-metrowym mieszkaniem, co niestety uważam za słaby wynik, bo nie pochylałem się nad sobą i moje zasoby na przyszłość nie są bohaterskie - tłumaczy.