Co miałoby główny wpływ na udział polskich wojsk w ewentualnym konflikcie w Korei? Gdyby Stany Zjednoczone zostały zaatakowane na kontynencie północnoamerykańskim, wówczas byłby to atak na terytorium NATO, z wszelkimi tego konsekwencjami dla bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego przewidzianego w traktacie waszyngtońskim konstytuującym NATO.
Artykuł 5. tego traktatu mówi o tym, iż każdy atak na któregoś z członków Sojuszu Północnoatlantyckiego powinien być interpretowany przez pozostałe państwa członkowskie jako atak na nie same. Szef BBN wyjaśnia, że przy takim rozwoju wypadków, USA mogą się zwrócić do sojuszników o militarne wsparcie.
- Wówczas oczywiście Polska, jako członek NATO, do tego szczególnie zainteresowany skutecznymi mechanizmami reagowania sojuszniczego w ramach kolektywnej obrony na podstawie art. 5., brałaby stosowny udział w takim reagowaniu - mówi Koziej.
Gazeta podkreśla jednak, że nawet gdyby taki scenariusz się spełnił, to polski kontyngent wysłany na półwysep nie byłby zbyt liczny i ograniczyłby się do wysłania tylko niektórych jednostek.
Napięcie rośnie
Armia Korei Północnej oświadczyła niedawno, że została "upoważniona" do zaatakowania Stanów Zjednoczonych przy użyciu "mniejszych, lżejszych i zróżnicowanych" rodzajów broni nuklearnej.
Według południowokoreańskiej agencji prasowej Yonhap Korea Północna przewiozła już drugą rakietę średniego zasięgu znajdującą się na mobilnej wyrzutni pocisków rakietowych na swoje wschodnie wybrzeże. Źródła wojskowe, na które powołuje się agencja, informują, że Korea Płn. może odpalić rakietę 15 kwietnia (tego dnia przypada rocznica urodzin zmarłego w 1994 roku założyciela komunistycznego państwa północnokoreańskiego, Kim Ir Sena).
Władze Korei Północnej zwróciły się także do państw, które mają swoje ambasady w Phenianie o rozważenie ewakuacji personelu, jeśli sytuacja na Półwyspie Koreańskim ulegnie pogorszeniu.