Konferencja prasowa Naczelnej Prokuratury Wojskowej toczyła się wokół pytań bez odpowiedzi, wymijających odpowiedzi i zapewnień, że procedury procesowe zabraniają ujawniania szczegółów śledztwa. Według zapewnień prokuratorów współpraca z Komitetem Śledczym przez całe dwa tygodnie układała się pomyślnie. Niewykluczone, że jeszcze pojadą do Moskwy.
Naczelny Prokurator Wojskowy gen. bryg. Krzysztof Parulski podkreślił, że przedstawiciele NPW przesłuchali czterech świadków, kontrolerów z lotniska Smoleńsk-Siewiernyj. Niestety żadne nazwiska, ani nawet funkcje nie padły.
Patrz też: Rosjanie atakują Ewę Błasik, żonę gen. Andrzeja Błasika: Wdowa przestraszyła się szczegółów sekcji zwłok męża. ZGADZASZ się?
- To świadkowie z grupy kierowania lotów jak i osoba, która sprawowała nadzór. Zadawaliśmy pytania szczegółowe, przesłuchania trwały mniej więcej po 8 godzin. Umożliwiono nam zadanie wszystkich zaplanowanych pytań i dosłuchanie dwóch osób. Nie spotkaliśmy się z żadnymi trudnościami. Przy przesłuchaniach był obecny tłumacz rosyjski. Nie były jednak rejestrowane żadnym urządzeniem - mówił ppłk Karol Kopczyk.
Chociaż prokuratorzy nie wymienili żadnego nazwiska to kiedy padło nazwisko "Płk Nikołaj Krasnokutski" odparli, że ta osoba także złożyła zeznania.
O sukcesach przesłuchań i pracy śledczych nie wiemy prawie nic. - Komitet Śledczy przygotowuje 32 tomy akt śledztwa - ujawnił Prokurator Generalny Andrzej Seremet.
Ppłk Kopczyk i mjr Sej zapewnili, że unieważnione przed Rosjan pierwsze zeznania kontrolerów ze Smoleńska - Pawła Plusnina i Wiktora Ryżenki nie mają żadnego znaczenia. Na przesłuchaniach padły pytania, które poprzednio zostały anulowane.
Prokurtorzy wojskowi byli obecni przy przekazywaniu przez MAK Komitetowi Śledczemu czarnych skrzynek. Skopiowano także nagranie z rejestratora rozmów z kokpitu Tu-154M. Zapis zostanie przekazny stronie polskiej i zbadają go biegli z dziedziny fonoskopii z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie.
Na konferencji śledczy zdementowali doniesienia "Naszego Dziennika", że widzieli dokumenty dotyczące obecności gen. Andrzeja Błasika w kabinie pilotów. Według informacji gazety nie znaleźli tam żadnych dowodów, że dowódca sił powietrznych był rzeczywiście w kokpicie.
- Polscy prokuratorzy nie zapoznawali się z dokumentami dotyczącymi gen. Błasika, ani tymi, które potwierdzają, że gen. Błasik był w kokpicie samolotu Tu-154M, ani też takimi, które by tej wersji zaprzeczały - powiedział wiceszef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ryszard Filipowicz. Z otrzymanych dotąd dokumentów wynika jednak, że generał jednak był w kabinie pilotów.
Wojskowa Prokuratura Okręgowa zamierza przeprowadzić eksperyment lotniczy na Tu-154M o numerze bocznym 102 kiedy zostanie naprawiona usterka. Niezależnie od tego eksperymentu swój eksperyment przeprowadzi Komisja Badania Wypadków Lotniczych, której szefuje Jerzy Miller.