Gdy Jarek usilnie wyciągał go do szkoły, wyrodny braciszek wpadł w szał. Chwycił za nóż i wbił go po rękojeść w brzuch Jarka. Ledwie chłopaka odratowano.
Julian chodzi do ostatniej klasy gimnazjum nr 7. Ale tylko wygląda na grzecznego nastolatka. Jego umysł nie był w stanie ogarnąć nawet najprostszych równań. Nic więc dziwnego, że chłopak znienawidził szkołę.
Feralnego dnia po raz kolejny nie miał zamiaru wybrać się na zajęcia. Gdy wybiła godzina 8 rano, on w najlepsze wylegiwał się w łóżku. Tymczasem w szkole rozbrzmiewał dzwonek wzywający uczniów na pierwszą lekcję. Dlatego właśnie troskliwy starszy brat poszedł sprawdzić, czemu Julek wciąż śpi. Wszedł do pokoju brata i spytał, co się stało?
- Nic! Po prostu dziś nie idę do budy. Nie chce mi się - odburknął Julian. Jarek zdębiał. - Jak to ci się nie chce? Masz iść na lekcję i bez dyskusji! Nie będziesz mi się tu obijał, leniu! - upomniał nastolatka. Tak między braćmi wybuchła potężna awantura. Julian zerwał się z łóżka na równe nogi i zwymyślał Jarka od najgorszych. Ten nie pozostawał mu dłużny. W końcu młodszy z braci stracił cierpliwość. W szale pobiegł do kuchni po nóż.
- Jak mówię, że nie chce mi się iść do szkoły, to znaczy, że mi się nie chce i już! - wykrzyczał. A potem ruszył w stronę rodzonego brata.
- Zabiję cię! - wycedził przez zęby, zamachnął się i wbił mu ostrze noża prosto w brzuch.
- Ratunku! - wołał zwijający się z bólu Jarek. Te krzyki zaniepokoiły sąsiadów. Ktoś wezwał karetkę. Lekarze pojawili się na miejscu już po paru minutach i uratowali życie chłopcu. Zawiadomili też o zdarzeniu policję. Chwilę później Julek był już w rękach funkcjonariuszy. Nastolatek trafił do policyjnej izby dziecka. Tu będzie czekał na werdykt sądu rodzinnego. Może trafić do poprawczaka, skąd na pewno będzie musiał chodzić do szkoły.