To był spokojny, zimowy dzień i nic nie zapowiadało tragedii. Wszystko się jednak zmieniło, gdy na posesję Arkadiusza Kisło wdarł się niebezpieczny przestępca. Znał on bardzo dobrze posiadłość, bo mieszkała tam również jego szwagierka. Mężczyzna chciał wyłudzić od pary informację na temat swojej byłej żony, Honoraty. Coś jednak poszło nie tak. Przez tydzień znęcał się nad rodziną. Gdy dowiedział się, że dom otoczyła policja, zamordował mieszkańcow z zimną krwią, po czym przystawił pistolet do skroni i popełnił samobójstwo. Niestety, tą krwawą masakrę widziała niespełna 9-letnia wtedy Marysia...
Obraz ginącego ojca odcisną piętno na kruchej psychice dziewczynki. Nie umiała zapomnieć o tym dramatycznym dniu. Nie umiał jej też pomóc żaden psycholog. Z matką o sprawie nie rozmawiała. Gdyby tak było, może nie doszłoby do tej strasznej tragedii.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Morderca strzelił sobie w głowę
Dziewczynka, pod błahym pretekstem poszła do swojego pokoju. Jej mama nie mogła spodziewać się tego, co stało się chwilę później. 12-latka wzięła dwa paski od szlafroka i związała w gruby supeł. Przerzuciła przez drewnianą belkę pod sufitem. Stanęła na krześle, sznur założyła sobie na szyję i zacisnęła. Kopnęła krzesło... I choć jej rodzina zareagowała natychmiast, dziewczynce nie dało się już pomóc .
Cała rodzina jest zrozpaczona. Nikt nie spodziewał się, że ta młodziutka dziewczynka posunie się do tak radykalnego czynu. Czy ktoś w tej sprawie zawinił? Psycholog? Rodzina? Czy dziewczynce, która widziała na własne oczy śmierć ojca można było w ogóle pomóc?