- Głupio wyszło. Obciach na całego - tłumaczy się teraz sprawca zamieszania, grabarz Henryk Gulan (43 l.).
Śmierć 82-letniej Janiny Gontarskiej z Woźnejwsi, wsi na Podlasiu, była wielką tragedią dla jej dwóch córek. Starsza z nich, Janina Kowzon (58 l.), do ostatniej chwili czuwała przy łóżku umierającej staruszki, zaś młodsza, Cecylia Pisarkiewicz (55 l.), przyjechała godnie pożegnać matkę aż z Gdańska (woj. pomorskie). Obie zadbały o to, aby ich ukochana mama miała piękny pogrzeb. Zamówiły mszę żałobną, wynajęły organistę i opłaciły grabarza, Henryka Gulana (43 l.), który za usługę wykopania grobu policzył sobie aż 500 zł. Kiedy kondukt żałobny dotarł z kościoła na cmentarz w Rajgrodzie, licznie zebrani na pogrzebie żałobnicy przeżyli szok.
Okazało się, że nie ma gdzie złożyć trumny z ciałem staruszki, bo grabarz... dopiero zaczął kopać grób! - To był horror. Trumna po prostu się nie mieściła do dołu - denerwuje się starsza z córek zmarłej, Janina (58 l.).
- Trumna stała w błocie. Była cała brudna, a my bałyśmy się, co będzie dalej - dodaje wstrząśnięta młodsza z sióstr, Cecylia (55 l.). Ostatecznie, aby dokończyć ceremonię pochówku, grób wykopali mężczyźni z rodziny zmarłej 82-latki. Panowie, nie bacząc na swoje eleganckie garnitury, w których przyszli na pogrzeb, chwycili za łopaty i dokończyli robotę za grabarza.
- Obciach na całego. Wyjechałem i nie wróciłem na czas, bo zepsuł mi się samochód. Głupio wyszło. Przepraszam - bije się w piersi sprawca cmentarnego horroru, Henryk Gulan. - Nie darujemy mu tego! Pójdziemy do sądu! Niech nam odda 500 zł! - złoszczą się córki zmarłej kobiety.
- Oddam pieniądze, lecz teraz nie mam - pokrętnie tłumaczy się grabarz.