Cała afera zaczęła się od zwykłej pomyłki. Rzecznik rządu Paweł Graś odpowiadał na pytania posłów w sprawie Amber Gold i działalności służb specjalnych. Zamiast jednak o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego powiedział o Agencji Bezpieczeństwa Publicznego. Szybko swoją pomyłkę prostował.
Co nie przekonało tak wytrawnego śledczego, jak słynny agent Tomek. Poseł Prawa i Sprawiedliwości na własną rękę zaczął tropić nową i - jak mu się wydawało - ściśle tajną służbę. Tak tajną, że nikt o niej nie wie!
Dawny agent CBA nie miał do dyspozycji podsłuchów, tajnych kamer ani nawet opłacanego przez agencję apartamentu. Mógł tylko napisać interpelację. A w tej z Agencji Bezpieczeństwa Publicznego zrobiła się Agencja Bezpieczeństwa Państwowego. Graś nie wytrzymał i z nieskrywanym rozbawieniem ogłosił w Internecie: "Dziwi fakt, że składający interpelację poseł Tomasz Kaczmarek sam popełnia błąd".