Wpadka na dożynkach w czasie ocieplania wizerunku prezydenta

2009-09-22 4:00

Mojżesz prowadził Żydów przez 40 lat nie po to, żeby zwiedzili pustynię, tylko w celu wymiany pokoleń. Takiej wymiany pokoleniowej potrzebuje nasza polityka

"Super Express": - Prezydent Lech Kaczyński bawił się, tańcząc na dożynkach w przeddzień żałoby narodowej. W chwili, gdy media donosiły o śmierci górników. Wpadki zdarzają się też premierowi Tuskowi, jak gra w piłkę w czasie ważnych głosowań i debat w Sejmie. Skąd u polskich polityków wpadki, które nie zdarzają się ich kolegom na Zachodzie?

Wiesław Gałązka: - Powiedzmy wprost: z braku profesjonalizmu. W polskiej polityce funkcjonuje system, który charakteryzuje się nieufnością wobec obcych. I ta nieufność zazębia się z układami, w których nikt nie widzi powodu oddawania okazji do zarobku obcym. Po co, skoro można dać zarobić swoim? Problem w tym, że w polskiej polityce za tych obcych uchodzą wszyscy, którzy są spoza wąskiego kręgu znajomych bądź działaczy partyjnych. A fachowcy, którzy przydaliby się premierowi czy prezydentowi, funkcjonują poza tym gronem. W związku z tym doradcami mianowani są ludzie, którzy funkcjonują w partyjnych strukturach. Ci, których kariera uzależniona jest od partyjnych działaczy, a nie od doświadczenia i profesjonalizmu. Nawet jeżeli coś widzą, boją się przełożonym zwrócić uwagę. Fachowcy, o których mówię, mają oczywiście swoje sympatie polityczne, ale ich pozycja zawodowa zależy od wyników pracy, a nie od humorów polityka, dla którego pracują.

- Mówi, ale nie robi. I nie jest tak, że ludzie, którzy doradzają prezydentowi czy premierowi, nie mają dobrych pomysłów. Problemem jest też to, że politycy nie chcą ich wysłuchać. Albo pomysły dobre równoważone są złymi. Media często pokazują pewną niezborność i problemy sztabu prezydenta, ale w polskiej polityce jest ona niestety powszechna. Paradoksalnie wpadka z tańcem na dożynkach zdarzyła się jednak w chwili, w której nad prezydentem ewidentnie ktoś zaczął pracować. Nad prezydentem, a równocześnie szefem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Wizerunek braci Kaczyńskich jest wyraźnie porządkowany. Zwróćmy uwagę, że kiedy pojawiał się Michał Kamiński czy Piotr Kownacki mówiono o poprawianiu wizerunku prezydenta. Z miejsca utwierdzano więc wszystkich w przekonaniu, że ten wizerunek jest zły. Dziś o tym się nie mówi, ale się robi. Zmieniono stronę internetową, otworzono Pałac na dzieci… Ta strategia jest wspólna z Jarosławem Kaczyńskim, który choć podejrzliwy i niechętny wobec mediów, stał się bardziej dostępny. Pojawił się w telewizyjnej rozmowie, w której otworzył się jako człowiek i ocieplił swój wizerunek. Ten doradca nie musi być nową osobą, ale być może, widząc sondaże, politycy zaczęli wreszcie słuchać jego głosu.

- Wspominam głównie prezydenta i premiera, gdyż ich wpadki mają w oczywisty sposób większy kaliber.

- W państwach o ugruntowanej demokracji politykom na takich stanowiskach jest łatwiej funkcjonować. Zarówno politycy, jak i ich najbliższe otoczenie wyłaniani są w pewien zorganizowany, określony sposób. Nie ma pozycji osiąganych przypadkiem, podobnie jak dostawania się do grona najbliższych współpracowników premiera czy prezydenta. Mawia się, że smoking najlepiej leży w drugim pokoleniu. I podobnie jest z polityką. Nie mamy normalnych partii politycznych, tylko grupy skupione wokół liderów. Główni oponenci: Platforma i PiS niewiele się od siebie różnią. Spajają je bardziej osobiste sympatie i antypatie. To niemal taka sama partia, tyle że w wersji hard i soft. I z tej zbieżności poglądów wziął się pomysł koalicji PO-PiS, na którą nie pozwoliły ambicje liderów. Nie mamy też normalnej lewicy, zamiast której funkcjonuje jakiś niefortunny twór. A skoro nie ma normalnych partii i systemu, ciężko spodziewać się normalnego otoczenia polityków. Zwróćmy uwagę, że właśnie to otoczenie zachowuje się w sposób amatorski. Jak powszechny jest brak dyskrecji, jak często osoby z otoczenia ważnych postaci "puszczają farbę" na temat kulis władzy.

- Kiedy możemy spodziewać się profesjonalizacji polityki?

- Nieprędko. Sądzę, że duże zmiany mogą nas czekać wyłącznie ze względów biologicznych. Mojżesz prowadził Żydów przez 40 lat nie po to, żeby dokładnie zwiedzili pustynię, tylko w celu wymiany pokoleń. Ludzie, którzy są w naszej polityce, to te same twarze, które nie zmieniają się od 20 lat. Mają swoje przyzwyczajenia z czasów PRL bądź opozycji. Twarze zużyte, wytarte i trudno nadać im nowy wyraz. Dopiero nowe pokolenia mogą przynieść system, w którym główni gracze, jak i ich otoczenie, będą traktować politykę raczej jako sposób na osiągnięcie satysfakcji zawodowej, a nie element walki o przetrwanie.

Wiesław Gałązka

Specjalista od wizerunku medialnego, wykładowca Dolnośląskiej Szkoły Wyższej

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki