Zdzisław Krasnodębski: - Obecny rząd jest przez media traktowany bardzo łagodnie. A przecież sposób, w jaki zabrał się do sprzedaży obu stoczni, jest skandaliczny. Pomimo zapewnień, że pieniądze wpłyną, bo mamy do czynienia z poważnym inwestorem, do tej pory nie wiemy, kim on był, do czego się zobowiązał i na czym polega cała transakcja. Wszystko jest owiane tajemnicą. Ze względu na sposób prowadzenia sprawy, nawet gdyby te pieniądze wpłynęły, zastrzeżenia byłyby zasadne. Prywatyzacja stoczni to wyjątkowa kompromitacja rządu. Myślałem, że prasa natychmiast odpowiednio zareaguje, a ta zaczęła uspokajać, że jest jeszcze trochę czasu, że znajdzie się jakiś inny inwestor itd.
- Po niedzielnej wypowiedzi generała Skrzypczaka media wrzały. Podnoszono głównie kwestię, czy szef wojsk lądowych mógł tak postąpić, i że minister obrony jest tym faktem zasmucony. Meritum sprawy - argumenty o złej polityce prowadzonej w MON zeszły na dalszy plan.
- Jeśli rząd zapowiada, że wyśle sprzęt do Afganistanu, to przyznaje pośrednio, że tego sprzętu wcześniej nie było. Pytam więc, dlaczego nie ma zachowanej proporcji między uzbrojeniem naszego wojska a powierzonymi nam zadaniami, między zamiarami a siłami? Nie było dotąd poważnej dyskusji na ten temat. Tu nie chodzi tylko o śmierć jednego żołnierza. Jeżeli prawdą są zarzuty generała Skrzypczaka, to mamy do czynienia z niedowładem państwa w takich sferach, jak przemysł zbrojeniowy, strategia militarna, ogólna wydolność ekonomiczna, itd. A jeszcze miesiąc temu ogłaszano oszczędności i zmianę ustawy o finansowaniu wojska. Gdyby tylko media chciały być surowe, mogłyby w ciągu tygodnia zmiażdżyć wizerunek tego rządu. Wystarczy trochę poszperać i przypomnieć wypowiedzi poszczególnych ministrów, a okaże się, że rząd jest kompletnie niewiarygodny.
- Polacy jednak wciąż darzą rząd Tuska dużym zaufaniem.
- Dziwię się, że mają tyle cierpliwości. To, że nie reagują, oznacza, że nie pilnują polityków, nie chcą ich rozliczać z wyborczych obietnic. Rząd poddałby się pewnie rekonstrukcji, gdyby sondaże wykazały nagły spadek poparcia dla Platformy. To jednak nie następuje. Dziś mamy do czynienia z cząstkowym niezadowoleniem elit funkcyjnych. Generałowie widzą, że coś jest w wojsku nie w porządku, podobnie patrzą krytycznie na media artyści, itd. Dochodzi tylko do grupowych buntów ludzi, którzy zaglądają za kurtynę i widzą, jak jest naprawdę - poza tą fasadą, którą nam się przedstawia w mediach.
- Ale media potrafią przecież patrzeć władzy na ręce.
- To prawda. Przy podobnych wpadkach ministrów innych rządów od razu podnosiły się krzyki, że mają ustąpić. Obecny rząd jest w komfortowej sytuacji. SLD i PiS miały znacznie silniejszą opozycję. Jestem przekonany, że gdyby dziś miała miejsce np. afera Rywina, to rozeszłaby się po kościach znacznie szybciej niż wtedy.
- Może w takim razie błędy PO nie są aż tak duże, i tak naprawdę nie ma powodu do krytyki?
- W PO jest wiele niewyjaśnionych spraw o podłożu korupcyjnym. To media nagłaśniają zawsze wszystkie afery. Gdyby mechanizmy medialne funkcjonowały normalnie, obecny rząd byłby pod ostrym ostrzałem mediów. Dziś jego różne wpadki zasłania się innymi sprawami, np. sukcesem Jerzego Buzka. Platformie można zarzucić bardzo dużo, również z liberalnego punktu widzenia. Jako główny punkt programu gospodarczego zapowiedziała wprowadzenie euro do 2012 roku, a przecież każdy, kto zna się na rzeczy, od początku wiedział, że to niemożliwe. Podobnie było z podatkiem liniowym, z niesprzedawaniem KGHM i innymi bezpośrednimi obietnicami wyborczymi. Nie krytykowałbym więc mediów z perspektywy ideowej.
- Na czym więc polega słabość polskich mediów?
- Na sprzeniewierzeniu się funkcjom kontrolnym. Media powinny stać na straży dobra publicznego, niezależnie od sympatii politycznych. Dziś nie spełniają tej funkcji. Bez nacisku opinii publicznej nie ma sankcji politycznych, które wymuszają odpowiednie zmiany we władzach. Dlaczego po skandalu ze stoczniami dziennikarze śledczy nie przeprowadzili wywiadu z szefem grupy Polskie Stocznie S.A., która przejęła oba zakłady - w Gdyni i Szczecinie? Dlaczego nikt nie pojedzie do Kataru? Inne przykłady? Dlaczego dziennikarze nie zajmą się sprawą posła Palikota, którego w czasie kampanii spłacali emeryci - to afera tego samego kalibru co nagłośnione fałszowanie podpisów przez panią Beger.
- No dobrze, prócz prywatnych mediów mamy jeszcze publiczne...
- One właśnie powinny spełniać funkcje kontrolne, a także zapewniać wymianę poglądów. Czy ideałem jest dobrze poinformowany przez media obywatel, który podejmuje suwerenne decyzje, czy raczej konsument, którego trzeba za wszelką cenę zatrzymać przed telewizorem, by jeszcze obejrzał reklamy? Sam rynek nie wytwarza wysokiej jakości.
Jutro odpowiedź prof. Ireneusza Krzemińskiego
Zdzisław Krasnodębski
Socjolog i filozof społeczny, profesor Uniwersytetu w Bremie i UKSW w Warszawie