To nie były proste kradzieże. Przestępcy stworzyli prawdziwe przedsiębiorstwo, którego sprawność i przemyślanie działania mogą przerażać statystycznego Kowalskiego. Mechanizm działania był bardzo finezyjny. Za pomocą specjalnie do tego celu stworzonego oprogramowania rozsyłali po całym świecie wirusy, które miały za zadanie pomóc im we włamaniu się do cudzych kont i wykradaniu z nich pieniędzy, przesyłanych później na założone na podstawione osoby rachunki w bankach na Ukrainie i w Rosji. Okradali w ten sposób i osoby prywatne i wielkie firmy – włamanie do firmowego rachunku i zabrania stamtąd kilku milionów złotych nie było niczym nadzwyczajnym. Przestępcy działali w Danii, Wielkiej Brytanii, Holandii, Włoszech, Słowacji, Czechach, Austrii, Francji, na Węgrzech, w Bułgarii, Chorwacji, Hiszpanii, Czarnogórze a także na terenie Niemiec .Najwięcej ucierpieli właściciele kont założonych w Polsce – szacuje się, że 90 procent z ukradzionych pieniędzy pochodziło właśnie stamtąd.
Aby wszystko grało, gang musiał opracować system, w którym każdy członek grupy miał przydzielone zadanie.
- Przyjęliśmy, że w grupie działało co najmniej sześć „poziomów” – opowiada Jarosław Cholewiński, z-ca naczelnika Wydziału dw. z Przestępczością Gospodarczą KWP w Lublinie. Byli więc hakerzy (działający za naszą wschodnią granicą, do których trafiało 60 proc. ukradzionych pieniędzy), mózgi, księgowi i „łowcy mułów”, czyli ci, którzy trudnili się wynajdywaniem osób, które zakładały konta, na które spływały pieniądze. Pochodzili z Polski, Łotwy i Ukrainy. – Za dyscyplinę w obrębie grupy i np. odzyskiwanie przywłaszczonych przez muły pieniędzy odpowiadali egzekutorzy….
Na samym szczycie stała trójka Polaków, którzy są już w rękach policji.
Najpierw, w listopadzie 2015 roku na terytorium Królestwa Danii wpadł Mariusz S (38 l.) pochodzący spod Janowa Lubelskiego. Przestępca ukrywał się przed polskimi organami ściągania, posługując się węgierskim paszportem. W marcu 2016 roku również w Danii zatrzymano Dariusza O. – mieszkańca powiatu bialskiego, który rozbudował najbardziej rozgałęzioną i najbardziej liczną sieć mułów w obrębie tej grupy. M.in. na terenie Danii rozbudował on strukturę przestępczą przypominającą „obóz pracy”.
- Obowiązkiem przebywających tam obywateli Polski i Łotwy było dokonywanie wypłat pieniędzy z bankomatów cudzymi kartami płatniczymi we wskazanym momencie i wskazanej lokalizacji – tłumaczy Renata Laszczka-Rusek z lubelskiej policji.
Kilka dni temu wpadł ostatni z hersztów, Mariusz P. Wszyscy trzej przebywają w areszcie. Sprawa jest rozwojowa.
Czytaj też: Amerykanie po incydencie na Bałtyku: mogliśmy zestrzelić ten samolot