- Dopóki nie znajdziemy ich ciał, nie możemy powiedzieć, że na pewno utonęli – mówi młodszy aspirant Piotr Duziak z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy. Ale tak naprawdę nurkowie stracili już nadzieję, że chłopcy przeżyli lekkomyślny skok do wody.
O tym, że mogło dojść do tragedii, policja została zawiadomiona w poniedziałek koło godziny 16.30. Pod numer alarmowy zadzwonił 17-letni Mikołaj. Opowiedział, że razem z kolegami pływał rowerem wodnym po jeziorze Wąsoskim.
- W pewnej chwili postanowiliśmy się wykąpać. To Hubert wpadł na ten pomysł. Pierwszy skoczył do wody i od razu dostał drgawek. Filip też już był w wodzie, więc skoczyłem za nimi. Ale jak wypłynąłem, to ich już nie było – relacjonował chłopak. On sam omal się nie utopił. Dotarł do oddalonego o 300 metrów brzegu tylko dlatego, że pomogli mu ludzie, którzy w pobliżu pływali innym rowerem.
Policja błyskawicznie uruchomiła poszukiwania chłopców. W poniedziałek nurkowie ich nie odnaleźli, więc nazajutrz do akcji włączyła się specjalistyczna grupa wodno-nurkowa z Bydgoszczy oraz dysponujący specjalistycznym sonarem strażacy z Torunia. Tyle że jezioro Wąsoskie, chociaż nie bardzo rozległe, jest miejscami głębokie na 15 metrów, a woda niezbyt przejrzysta.
- To wszystko komplikuje poszukiwania – mówią nurkowie, a aspirant Piotr Duziak dodaje: - Po raz kolejny apelujemy o rozsądek nad wodą!