Luty 2000 roku. Do sklepu jubilerskiego w centrum Skierniewic (woj. łódzkie) wchodzi dwóch nastolatków. 16-letni Cezary i 19-letni Rafał udają klientów i kiedy zostają sam na sam ze sprzedawcą, przystawiają mu pistolet do głowy. Ale jubiler walczy, nie chce oddać kosztowności. Pada strzał. Ofiara napadu ginie na miejscu. Rabusie pakują biżuterię i uciekają...
Przez długie lata policjanci nie mogli wpaść na trop Cezarego Z. i Rafała P. Mężczyźni myśleli już, że udało im się uciec sprawiedliwości, ustatkowali się, założyli rodziny. Nie wiedzieli, że policjanci o nich nie zapomnieli i przez cały czas szukają śladów, które doprowadzą ich do zabójców jubilera. Rok temu bandyci zostali zatrzymani. Byli bardzo zaskoczeni. Teraz stanęli przed Sądem Okręgowym w Łodzi. I nawzajem obarczają się winą.
- To Cezary miał przy sobie broń. On strzelał - twierdzi Rafał P.
- To nieprawda. To jest jego linia obrony. Pistolet był w jego rękach - utrzymuje z kolei Cezary Z.
Sąd będzie musiał rozstrzygnąć, kto jest winny zabójstwa, a kto będzie odpowiadał jedynie za rozbój. Za to pierwsze przestępstwo Rafałowi P. grozi dożywocie, jego kumplowi, jako że w momencie zbrodni nie miał skończonych 17 lat, 25 lat więzienia.