Ta historia w ogóle nie powinna się zdarzyć. Kuratorzy i pracownicy Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w asyście policji i prokuratora siłą zabrali Olka z rodzinnego domu w Kobylej Górze, bo sąd nagle postanowił, że chłopiec powinien zamieszkać z ojcem.
To wynik sprawy rozwodowej rodziców. - W domu przytrzymywali mi ręce i siłą odrywali Olusia ode mnie - mówi mama chłopca, która od 8 lat samotnie zajmowała się dzieckiem. Na samą myśl o horrorze, jaki urzędnicy zgotowali małemu chłopcu, jej ciało przeszywa dreszcz. Wszystko utrwalono kamerą. Olka owinięto w koc i siłą zabrano z matczynego domu, a ojcu przekazano dopiero na komendzie policji.
Czytaj koniecznie: Chcemy żeby Olek wrócił do mamy
Teraz mały Olek mieszka z tatą w Poznaniu. W sobotę pierwszy raz po dramatycznych wydarzeniach chłopiec - tak jak postanowił sąd - spotkał się z mamą. Jak wzruszające było to spotkanie, wie tylko matka, która siłą - w świetle prawa - została rozdzielona z ukochanym synem. Gdy tylko mały Aleksander zobaczył mamę, przytulił się do niej z całych sił. - Kocham cię synku, kocham - szeptała mu do ucha kobieta.
Olkowi po policzkach jeszcze nieraz potem spływały wielkie jak grochy łzy. - Nie zostałam wpuszczona do mieszkania, więc zabrałam Olka i pojechaliśmy między innymi do kina - opowiada o wspólnym dniu z synem pani Iwona. Na początku, jak relacjonuje jego mama, Olek nie przypominał już tego chłopca, którym był jeszcze dwa tygodnie temu. - Był przygaszony. Dopiero po kinie się rozluźnił - mówi pani Iwona.
Chłopiec przez cały czas prosił mamę, żeby zabrała go do Kobylej Góry, w której zostawił przyjaciół, szkołę, babcię, psa. - Niestety nie mogłam mu tego obiecać. Przyrzekłam mu tylko, że będę o niego walczyć - mówi pani Iwona. 7 godzin spędzonych z ukochanym dzieckiem minęło dosłownie jak kwadrans. Następne spotkanie dopiero za dwa tygodnie. - Rozstając się z synem, prosiłam Olusia, żeby był dzielny - mówi kobieta, a sama chowa zapłakane oczy w dłonie.
Czytaj dalej: tajne rozmowy prokuratora i kuratorki >>>
Ktoś nagrał na dyktafon spór prokuratora z kuratorką - prokurator nie chciał zabierać Olka
26 stycznia, gdy doszło do siłowego odebrania Iwonie Mokrackiej (47 l.) syna Olka (9 l.), w kuchni leżał dyktafon. Nagrało się wszystko, o czym prokurator, policja, kuratorki i lekarka rozmawiali, zanim siłą oderwali chłopca od matki.
Prokurator: - Ja nie mogę prowadzić postępowania o utrudnianie (zabrania dziecka - przyp. red.). Ona się zachowuje, nazwijmy to, jak matka. Próbuje opiekować się dzieckiem. Nie dochodzi do groźby z jej strony, nie dochodzi do przemocy.(...). Kuratorka: - Ale ona wiedziała, że ma przygotować dziecko, nie zrobiła tego. Prokurator: - Nie uważacie, że skoro dziecko tak się zachowuje, to powinniśmy napisać raport z tej czynności i odstąpić? (...) Kuratorka do pracownika PCPR: - Z chwilą przekazania, bo będzie prawdopodobnie musiało dojść do siłowego wyrwania(...). Policja jest tylko proszona, żeby Sławek (pracownik PCPR) bezpiecznie wyniósł.(...)
Dzwoni telefon, policjant odbiera i mówi, że posiłków nie trzeba. Kuratorka żartuje, że pewnie się boją, że policjanci pojechali na kawę. Ktoś pyta, czy są dziennikarze. Jedna z pań mówi: - Pytałam, czy będzie telewizja, czy mam iść do fryzjera.(...) Olek z pokoju: - Nie chcę jechać. Nie kocham taty. On też mnie nie kocha.