Za każdym razem obiecywały personelowi, że lada chwila ktoś im dowiezie dokumenty i pieniądze. Wzbudzały zaufanie, a miła starsza pani w berecie opowiadała, że jest ciężko chora i czeka na operację. Gdy już najadły się i wyspały, znikały bez śladu. W końcu wpadły.
Do ostatniej chwili stawiały opór - Irena K. wołała, że nie pójdzie na komisariat, bo umiera i musi jechać na operację. Potem kobiety do wszystkiego się przyznały. Jak tłumaczyły, oszukiwały, bo nie miały gdzie mieszkać. Oszustki okradły co najmniej 10 hoteli we Wrocławiu. Kobiety zostały objęte dozorem, a policja bada sprawę. Możliwe, że grasowały w całym kraju. Historię opisuje "Gazeta Wrocławska".