Jak już informowaliśmy, 33-latka będąc na sobotnim spacerze z maleństwem (Damianek urodził się 6 stycznia) w pewnym momencie wyjęła je z wózka i zaczęła bić. Zanim policja zjawiła się na miejscu, mieszkańcy Wrocławia odebrali kobiecie niemowlę. Wezwano także karetkę, która przewiozła pobite miesięczne niemowlę do jednego z wrocławskich szpitali. Badania wykazały, że chwili zdarzenia kobieta miała ponad promil alkoholu we krwi.
"Gazeta Wrocławska" ustaliła, że w trakcie poniedziałkowego przesłuchania w prokuraturze, Barbara J. nie przyznała się do zarzutu próby zabójstwa dziecka. Jednocześnie potwierdziła ustalone w śledztwie fakty – rzucenie dzieckiem o asfalt i kopnięcie. Jak wyjaśniała, zrobiła to z powodu... kłótni z konkubentem. We wtorek zadecydowano, że najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie.
O losie dziecka we wtorek zadecyduje sąd rodzinny. Dziecko przebywa wciąż w szpitalu, lecz na szczęściu jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.