Wrocław: szafa gra - tak się bawią klawisze

Kapitan Marek W., jeden z szefów więzienia, do końca życia zapamięta imprezę pożegnalną, którą wydali na jego cześć przyjaciele. Wiwatom nie było końca, a gorącą atmosferę zawdzięczają uczestnicy fety pewnej pięknej damie, która obdarzała ich swoimi obfitymi wdziękami!

Patrz też: Gdy brak pieniędzy, wybierz seks

Trzeba mieć naprawdę mocne serce, aby sprostać prezentowi, jaki otrzymał kapitan Marek W. Niespodzianka miała 170 cm wzrostu, blond loki, wspaniałe piersi, kształtne pośladki i gorące uda. W piątek wieczorem koledzy wynajęli lokal w centrum miasta, zaprosili współpracowników kapitana i zamknęli od środka knajpę na cztery spusty. Marek W. nawet nie przypuszczał, jaki słodki prezent czeka na niego na zapleczu.

Zaczęło się niewinnie, gromkie sto lat, a potem wręczenie koszulki z napisem "Diabeł penitencjarny". Gdy kapitan myślał, że to już koniec podarunków, nagle koledzy zasłonili okna, włączyli zmysłową muzykę, a na sali pojawiła się ona. Miała na sobie czerwone skąpe majteczki, czerwony biustonosz i na nogach równie czerwone wysokie szpilki. Jedak bardzo szybko z całego ubioru pozostały na niej jedynie buciki.

Zastępca kierownika kapitan Sylwester J. oraz wychowawcy kpt. Witold R., porucznicy Bartłomiej W. i Grzegorz A. tylko przyglądali się, jak ich emerytowany już kolega ulega zmysłowemu tańcowi striptizerki. Najwyraźniej był zachwycony prezentem. Szybko zrzucił z siebie zbędną koszulę i dołączył do gibkiej dziewczyny.

Najpierw para tańczyła na środku lokalu, ale potem ich igraszki wymagały już solidnego podparcia, choćby na mocnym krześle. Impreza trwała do późnego wieczora, ale jesteśmy przekonani, że emerytowany już kapitan do końca życia jej nie zapomni. A mówi się, że tylko wieczory kawalerskie bywają tak gorące.

Inicjały bohaterów zostały zmienione.