- Jak mogłam zaufać tym kobietom. Do końca życia nie daruję sobie tego, że oddałam Filipka bestiom - mówi wstrząśnięta matka.
Dramat dziewięciorga dzieci z prywatnego żłobka "Zaczarowana Kraina Puchatka" we Wrocławiu wstrząsnął całą Polską. Wychowawczynie, które miały opiekować się maluszkami, znęcały się nad nimi w niewyobrażalny sposób. Dzieci w wieku od 2 miesięcy do 2 lat były krępowane pieluszkami i becikami, a kiedy krzyczały, kneblowano im buzie. Opiekunki przywiązywały je też do krzesełek i karmiły na siłę. Czasem kładły maleństwa spać na samych szczebelkach łóżeczka, bez materaca... - Przy jedzeniu wychowawczynie ściskały dzieci nogami tak, żeby wystawały im tylko główki. Jedna zatykała im noski, a druga siłą wkładała do ust jedzenie - opowiada pani Anita. Kobieta ma wielki żal do siebie, że nie sprawdziła żłobka, do którego codziennie zanosiła synka. Że nie zauważyła żadnych oznak tego, że dziecko cierpiało... - Wyrzucam sobie, że dałam tak się omotać wychowawczyniom - mówi. - Jedna z nich, Sylwia Ł., powtarzała bez przerwy, jak bardzo kocha dzieci. Mówiła, że długo nie mogła zajść w ciążę....
Niestety, okazało się, że Sylwia Ł. i jej siostra Magda Ł. miały dwie twarze. Przy rodzicach udawały troskliwe i opiekuńcze. A kiedy zostawały z maluchami same, zamieniały się w dzikie bestie.
Katowanie niewinnych maluchów przerwała wreszcie jedna z opiekunek. Nagrała sceny grozy ukrytą kamerą i pokazała rodzicom. Żłobek natychmiast został zamknięty, a dwie opiekunki usłyszały prokuratorskie zarzuty.
- Kobietom zarzuca się psychiczne i fizyczne znęcanie się nad dziećmi - mówi Małgorzata Klaus (36 l.), rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Magda Ł. i Sylwia Ł. mają również zakaz wykonywania zawodu i dozór policyjny. Grozi im do 5 lat więzienia.
Okazuje się, że żłobek działał nielegalnie. Nie był zarejestrowany w urzędzie miasta.
Dzieci płakały cały dzie. Sąsiedzi słyszeli krzyki
Koszmar, przez jaki przechodziły dzieci, słyszeli sąsiedzi mieszkający w kamienicy, w której znajdował się żłobek. - Słychać było krzyki i płacz dzieci przez cały dzień. Ale nikt nie spodziewał się, że opiekunki znęcają się nad nimi. Dzieci płaczą i krzyczą, ale to w żłobku normalne. Tak się nam przynajmniej wydawało... - mówi jedna z sąsiadek.
To ona pomogła ujawnić aferę. Pani Joanna miała dość
Sprawę katowania dzieci w żłobku nagłośniła pani Joanna, wychowawczyni przyjęta do pracy w czerwcu tego roku. Nie mogła znieść maltretowania maluchów i powiedziała dyrektorce, że te praktyki muszą się skończyć. Potem kobieta wszystko opowiedziała rodzicom. Dowody na to, że mówi prawdę, nagrała ukrytą kamerą.