Dramat wydarzył się wieczorem. Pan Krzysztof miał właśnie karmić zwierzęta w zagrodzie.
- Nagle zobaczyłem nietoperza. Siedział przed domem i patrzył na mnie - opowiada mężczyzna. - Nie próbował uciec, w ogóle się nie ruszał.
Rolnik podszedł do siedzącego gacka, a wtedy ten poderwał się i ugryzł go w rękę. Pan Krzysztof oniemiał. Nawet nie krzyknął z bólu. Po prostu stał i patrzył na krew spływającą na klepisko...
Nietoperz nie odleciał. Rzucił się za to na żonę mężczyzny, a potem na ujadającego psa. Wszystkich boleśnie pokąsał i... padł.
- Podnieśliśmy go i zabraliśmy ze sobą do szpitala - wspomina dramatyczne chwile pan Krzysztof.
Rolnik, żona i pies dostali zastrzyki przeciw wściekliźnie. I bardzo dobrze, bo lekarze potwierdzili, że latający ssak był nosicielem tej strasznej choroby.
Zobacz: Szaleniec napadał grzybiarzy
Po kilkudniowej obserwacji pan Krzysztof i jego żona zostali zwolnieni do domu. Pies jeszcze jest na obserwacji.
- Teraz wszyscy czujemy się dobrze, jednak gdzieś tam przychodzi myśl, że możemy jeszcze zachorować na wściekliznę - mówi ze strachem. Wtedy mężczyznę i jego rodzinę czeka seria zastrzyków.
- Leczenie wścieklizny jest bardzo bolesne - potwierdza Barbara Bandurska (63 l.), lekarka z Białegostoku. Dodaje jednak, że nieleczona choroba może zakończyć się przerażającą śmiercią w straszliwych męczarniach. - Objawy początkowo przypominają zwykłą grypę, jednak wirus szybko atakuje mózg i rozpoczyna się bardzo bolesna dla zarażonego agonia, która może trwać do trzech tygodni - mówi pani doktor.
Czy powinniśmy obawiać się większej liczby wściekłych nietoperzy?
- W Polsce żyje ogromna grupa nietoperzy, które są nosicielami wirusa wścieklizny i mogą zarażać inne zwierzęta i ludzi - przyznaje lekarz weterynarii Marta Jarocka (25 l.).
- Do zarażenia dochodzi najczęściej poprzez pogryzienie. Wtedy jak najszybciej trzeba się zgłosić do lekarza. Odpowiednie leczenie uchroni nas przed dramatem - pociesza.
Zobacz: Wścieklizna atakuje
Lekarz medycyny Barbara Bandurska (63 l.)
Wścieklizna naprawdę zabija
- Wścieklizna jest bardzo niebezpieczna zwłaszcza dla dzieci, a nieleczona najczęściej kończy się śmiercią. Początkow objawy zakażenia przypominają grypę: mamy podwyższoną temperaturę, jesteśmy osłabieni. Kolejna faza to światłowstręt i wodowstręt. Potem pojawiają się drgawki, konwulsje, paraliż, ślinotok. Agonii towarzyszy ból całego ciała. Zgon następuje w czasie od kilku dni do nawet trzech tygodni.
Lekarz weterynarii Marta Jarocka (25 l.)
Uwaga na zarażone nietoperze
- Nietoperze są bardzo podatne na wściekliznę. W Polsce żyje ogromna grupa tych ssaków, które są nosicielami wirusa wścieklizny i mogą zarażać inne zwierzęta i ludzi. Same jednak nie chorują. Do zarażenia dochodzi najczęściej poprzez pogryzienie, jednak nietoperz roznoszący wirusa nie staje się agresywny - gryzie tylko wtedy, gdy czuje się osaczony i zagrożony.