Rzecz w tym, z jaką fantazją wydają publiczne pieniądze. Właśnie świat obiegła wiadomość, że Kancelaria Prezydenta wydała 300 tysięcy złotych na długopisy i pióra. Markowe i sygnowane kopią podpisu Lecha Kaczyńskiego. A prezydent rozdaje je potem jako prezenty. Co kompromituje naród cały. Bo co to za pomysł, żeby w obecnej dobie pióra rozdawać. To już lepiej laptopy - użyteczne i nowoczesne.
A w Kancelarii pana Tuska wydają na wino. Też ładnych kilkadziesiąt tysięcy rocznie. I to dobrze, bo już mistrz Sienkiewicz ustami pana Zagłoby pisał, że trzeba "co najwięcej wina pić, oleum jako lżejsze będzie na wierzchu, wino zaś idąc do głowy, poniesie je za sobą". Więc mądrość, a zatem i fantazja po stronie premierowych urzędników jest.
Na to prezydenccy "minimałpeczkami" odpowiedzieć chcieli. A mówił znów Zagłoba, że "gorzałka jeno tęgiej głowie służy". Znaczy w tęgich ilościach i z naczyń tęgich spożyta. Nie z byle "małpeczki". Zatem vivat! Premierowi górą. W piciu też.