O wojennych kolejach życia mógłby napisać książkę. O żonie Janinie (92 l.) zresztą też. Tyle razem przeżyli, że starczyłoby na parę tomów. Ale najpierw był koszmar wojny.
- Razem z rodziną byłem zesłany na Sybir, potem trafiłem na front - opowiada. W bitwie pod Lenino po raz pierwszy otarł się o śmierć. Odłamki raniły go w rękę i nogę, a Niemcy wzięli do niewoli. Potem wywieźli go na przymusowe roboty. - Cud, że to wszystko przeżyłem - sumuje.
Gdy po wojnie razem z rodzicami przyjechał do Wągrowca, zakochał się w córce przyjaciela swojego ojca. - Zerwałem kwiaty z pola i z zegarkiem zamiast pierścionka zaręczynowego poszedłem się oświadczyć - opowiada. Od tamtej pory są razem. W tym roku obchodzą 70-lecie związku. - Zawsze śpimy w jednym łóżku i nie chodzimy spać pokłóceni - mówi pan Jan i szybko zdradza tajemnicę szczęśliwego małżeństwa. - Trzeba się po prostu słuchać żony - mówi z szerokim uśmiechem.
Zobacz także: Pielęgniarki DRWIŁY z weterana wojennego, gdy umierał [WSTRZĄSAJĄCE WIDEO]