Dziś pobyt na "dołku" lub jak inni wolą na wytrzeźwiałce kosztuje ok. 250 zł. To jest maksymalna kwota, którą można obciążyć klienta izby wytrzeźwień. Za moment będzie jeszcze drożej. Senatorowie przygotowali projekt nowelizacji ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałania alkoholizmowi. Maksymalna wysokość opłaty za pobyt w izbie wytrzeźwień wyniesie 350 zł. - Przesada. Już dziś jest to wyjątkowo drogi hotel - mówi nam Tomasz Ogonowski (24 l.) z Małkini. Wie, o czym mówi, bo "zaliczył" pobyt w warszawskiej izbie wytrzeźwień. Trafił tam na skutek interwencji sąsiadów, którym przeszkadzała głośna impreza. Miał promil alkoholu we krwi. - 350 zł to zdecydowanie za dużo - mówi nam Mieczysław Fido (52 l.). Jego opinia jest akurat ważna, ponieważ jest prezesem Stowarzyszenia Dyrektorów i Głównych Księgowych Izb Wytrzeźwień w Polsce.
- Dziś działalność izby kalkuluje się na poziomie 250-260 zł. Dlaczego więc mamy zarabiać na osobach nietrzeźwych albo alkoholikach? Uzależnienie od alkoholu jest uznane przez Światową Organizację Zdrowia za chorobę - mówi prezes Fido. Dodaje, że nikt nie konsultował podwyżki z dyrektorami izb. Zapytaliśmy więc u źródła, w Senacie. - Być może w trakcie prac ta opłata będzie korygowana - usłyszeliśmy od senatora Bohdana Paszkowskiego (47 l.) z PiS, który pracował nad ustawą.
Jedno jest pewne. Podwyżka na pewno nie wpłynie na to, że z obawy przed izbą wytrzeźwień przeciętny Polak wypije mniej. Np. zamiast polskiej średniej - rocznej 13,3 l alkoholu wypije tylko 6,13 l, czyli średnią światową? Pewne jest natomiast to, że spadnie ściągalność opłat. - Jeśli u mnie w Chorzowie gość zarabia 1600 zł, to czy zapłaci prawie jedną czwartą swojej pensji? Daję głowę, że będzie kombinować jak się wymigać z tego - ocenia prezes Fido.
Jak trafisz do izby wytrzeźwień