Tuż przed Bożym Narodzeniem mieszkaniec Gorzowa Wielkopolskiego postanowił zrobić sobie prezent. Z samego rana wszedł do banku, wpisał kod dostępu i skierował się do tzw. wrzutni, gdzie przechowywane są pieniądze. Następnie zgarnął kilka paczek, ponownie wpisał kod alarmu, zamknął drzwi i poszedł do domu z 500 tysiącami złotych w garści. Co najciekawsze, przez ponad miesiąc nikt nie zorientował się, że z sejfu zniknęły pieniądze.
Kiedy w końcu pracownicy uświadomili sobie, że pół miliona wyparowało z wyrzutni, zawiadomili policję. Wprawdzie w śledztwie pomogły nagrania monitoringu, który śledził sprytną napaść, jednak nie możliwe jest ustalenie tożsamości, ponieważ mężczyzna był zamaskowany. Co więcej, gorzowska policja zgłoszenie o zniknięciu pieniędzy z banku otrzymała dopiero około 18 stycznia. Przez blisko miesiąc nikt nie wiedział co się wydarzyło - czytamy na tvn24.pl. Okazało się, że bank stwierdził zaginięcie gotówki dopiero w chwili, kiedy miały zostać one przelane na konta - tłumaczył rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Zobacz też: Wyszedł na przepustkę i ZGWAŁCIŁ 9-latkę! Bestia spod Nysy zgnije w więzieniu?
Policja bada obecnie, czy za rabunkiem nie stoi przypadkiem firma, która montowała alarmy w placówce. Może się również okazać, że kody dostępu zostały przekazane przez jednego z pracowników.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail