Wszystkie grzechy braci Golców

2008-01-10 20:26

10 lat na szczycie, a nie odbiła im sodówa. Rozmawiamy z Pawłem i Łukaszem Golcami, muzykami Golec uOrkiestra, którzy właśnie wydali swoją pierwszą... książkę.

TOMASZ BARAŃSKI: - Wpisałem słowo "Golec" w Internecie i mi wyskoczyło: "golec - gryzoń z rodziny kretoszczurów, buduje rozległe podziemne korytarze i prawie nigdy nie wychodzi na powierzchnię...". Wam się udało na powierzchnię wyjść już 10 lat temu i ciągle odnosicie sukcesy.

Łukasz: - (śmiech). A to dobre z tym szczurem. Nie wiedziałem.

Paweł: - Cóż. Właśnie mija 10 lat, jak powstał nasz zespół. Właśnie w karnawale, w styczniu, byliśmy w Koniakowie na balu góralskim i od tego się wszystko zaczęło. Teraz kończymy płytę, która już wiosną byłaby mocnym akcentem tej naszej rocznicy. Chcemy dać czadu!

- Przejechaliście się kiedyś na ludziach?

P.: - Było kilka sytuacji, że ktoś nas oszukał, nie zapłacił albo dał fałszywy czek. Ktoś nam dał potwierdzenie przelewu. Pieniędzy nie ma i nie ma, a wielki koncert w Spodku się odbył. Księgowa poszła z tym dokumentem do banku, a bank zawiadomił prokuraturę. My nie mieliśmy na to wpływu, bo dokument był podrobiony. Byliśmy na przesłuchaniu. Dziś facet siedzi.

- A wy kiedyś zawiedliście?

Ł.: - Mamy lepiej o tyle, że jak jeden nawali, to drugi musi ciągnąć koncert. W zeszłym roku Paweł zachorował tak mocno, że trafił do szpitala...

P.: - Trafiłem akurat na strajki lekarzy. Nad ranem zadzwoniłem na pogotowie, a oni mówią, że nie przyjadą. Miałem gorączkę 40 stopni, gdy trafiłem do szpitala, a lekarz powiedział, że nie zejdzie, bo strajkuje.

- A wiedział, jaki pacjent podjechał?

Ł.: - Wiedział i wtedy zrozumiałem, że jeżeli komuś znanemu w takich sytuacjach niczego nie udaje się załatwić, to co dopiero mówić o zwykłych ludziach. Wkurzyłem się. Płacę ZUS, wszystkie składki, podatki, a gdy czegoś chcę od państwa, to państwo akurat strajkuje. Coś tu nie w porządku!

- Kiedyś nagraliście piosenkę o podatkach. Jesteście zadowoleni z tego, na co idą pieniądze z waszych podatków?

P.: - Nie jestem zadowolony. Idzie to do wspólnego wora, a jak dróg nie było, tak nie ma.

- Jak Polska wygląda z okien waszego audi Q7?

Ł.: - Jest coraz lepiej. Polacy więcej jeżdżą po świecie i widzą, jak może być, jak inni mieszkają, jak żyją...

P.: - Polacy to taki naród, że wystarczy nam tylko dać możliwości, a sobie poradzimy. Nie trzeba do Irlandii wyjeżdżać albo do Stanów...

- A skoro o USA mowa. Za chwilę tam wybory. Prezydent Bush odchodzi...

P.: - Nikt nie zrobił nam takiej reklamy jak on, kiedy cytował piosenkę o San Francisco. Akurat dzięki niemu często jeździliśmy potem do Stanów!

- Gracie rocznie 120 koncertów, występujecie średnio co trzy dni. Po co wam jeszcze zbieranie kożuchów, wydawanie książek?

P.: - Jeden woli pójść z kumplami w karty pograć, a nas rajcuje kultura Karpat. Mamy kolekcję kożuchów, jakiej nie ma w żadnym muzeum! Tu, w górach się urodziliśmy i słychać to w naszej muzyce, ale kulturę miejsca pochodzenia przenosimy też na ubrania, które nosimy. Gdy szyjemy sobie buty czy koszule, to szukamy do tego ludzi, którzy mają o tym pojęcie. A takich jest coraz mniej...

- I to dla nich przygotowaliście ściągę, właśnie wydaną książkę o polskich strojach ludowych?

Ł.: - Wydaliśmy album o strojach ludowych. Za jakiś czas pojawią się kolejne tomy. Pieniądze ze sprzedanej książki pójdą na naszą fundację, czyli na przykład będziemy za nie uczyć grać i śpiewać około 100 dzieci z Milówki.

- Skąd bierzecie te kożuchy? Chodzicie od chałupy do chałupy?

Ł.: - Tak. Kożuszków szukamy po ludziach, a przy okazji zbieramy też stare skrzynie i instrumenty.

- Ludzie chyba niechętnie pozbywają się rodzinnych pamiątek...?

P.: - Gdy wchodzi się do domu górala, trzeba mieć jakąś flaszkę, jakiś plakat Golców i parę złotych przy sobie, bo inaczej niczego się nie załatwi. Niektórzy do dziś mają jakieś skrzypce, wiszą u nich nad kaloryferem i się rozsychają, ale oddać ich nie chcą.

- Jerzy Owsiak w najbliższą niedzielę ma kolejny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Od lat mu towarzyszycie. Jak będzie w tym roku?

P.: - Przekazaliśmy na licytację różne gadżety. Plakaty zagraniczne, płyty. Mamy koncert kolęd w Gogolinie. Nie sposób już tego odwołać.

- Jesteście ludźmi głęboko wierzącymi, a Kościół do Jerzego Owsiaka podchodzi dość ostrożnie. Krytykuje go m.in. za rozdawanie młodzieży prezerwatyw. Nie przeszkadza wam to?

P.: - Jurek Owsiak robi dobrą robotę. Przekonaliśmy się osobiście o tym, gdy rodziły się nasze dzieci.

Ł.: - Mówi się, że gdy WOŚP gra, to wtedy ludzie dają mniej na tacę w kościołach i stąd cały problem (śmiech).

- Od świąt prawie codziennie gracie koncerty z kolędami. Wracacie do domu, a dzieci domagają się "śpiewajmy kolędy". Co robicie?

Ł.: - Jak to co? Śpiewamy. W naszych domach muzyka jest obecna cały czas. Tu jest studio nagraniowe, tu są próby, cały czas coś się dzieje. Żyjemy muzyką. Poza koncertami codziennie ćwiczymy 1,5 godziny. Świątek, piątek czy godzina 12 w nocy, nie ma, że boli. Idę do studia, odpalam trąbę i gram fizyczne ćwiczenia, żeby mieć formę.

- Małysz mawia, że forma to jest w głowie.

P.: - Otóż to. Mieszka on o tam, po drugiej stronie tej góry.

Ł.: - Nasze rodzinne domy leżą na tej samej trasie turystycznej. Wielu jest takich, którzy najpierw jadą do Milówki, a potem do Wisły do Adama (śmiech).

- Coś was jeszcze łączy z Adamem. Nie odbiła wam woda sodowa...

Ł.: - Po prostu szanujemy, co mamy. Dlatego gramy i do tańca, i do różańca. Graliśmy już na tak różnych imprezach, że głowa mała...

- ...a na pogrzeb można was wynająć?

Ł.: - Żaden problem. Kiedy zmarł Jacek Lech z Niebiesko-Czarnych, dowiedzieliśmy się, że miał życzenie, by któryś z nas zagrał mu nad grobem . I zagrałem...

P.: - ...wszyscy płakali. Człowiek się rodzi i umiera: jak się żeni, to mu grają, jak umiera, to mu grają. Taka jest rola trębacza!

- Kiedyś jako bracia mieliście jedną komórkę, jeden pokój na spółkę...

Ł.: - Wspominamy to miło, bo byliśmy młodzi. W Milówce się nie przelewało. Wspólny pokój z zielonym sufitem. Wspólny samochód, wspólne instrumenty, nawet raty mieliśmy wspólne, ubrania wspólne, skarpetki wspólne...

RafaŁ Golec (starszy brat, autor tekstów piosenek Golców): - ...dziewczyny też były wspólne!

P.: - Tu się akurat nie ma czym chwalić. Więcej grzechów nie pamiętam, a za te, które były, serdecznie żałuję.

Paweł i Łukasz Golcowie
- Pochodzą z Milówki na Żywiecczyźnie. Urodzili się 19 lutego 1975 r.
- Paweł Golec - gra na puzonie, żonaty z Kasią, córka Maja (5 l.)
- Łukasz Golec - gra na trąbce, żonaty z Edytą, córki Bartusia (4 l.) i Tosia (1,5 r.)
- Założyli Fundację braci Golec. Pomagają utalentowanej młodzieży i właśnie wydali książkę: "Mieszczański strój żywiecki". www.http://fundacjabracigolec.pl

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki