- Śledztwo w sprawie pana Leszka Grali jest na etapie końcowym. Planujemy jego zakończenie, góra, do połowy lipca. W tej chwili ma on status podejrzanego i postawione zarzuty przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej oraz nakłaniania do tego innych, przy realizacji jednego z unijnych programów. Miał wskazywać osoby z wąskiego kręgu znajomych, które później otrzymywały dotacje unijne - wyjaśnia w rozmowie z "Super Expressem" rzeczniczka wrocławskiej prokuratury Małgorzata Klaus.
W związku z tą sprawą Grala w 2009 r. został zatrzymany i aresztowany na 100 dni. Teraz nawet on sam nie ma wątpliwości, że po zakończeniu prokuratorskiego śledztwa do sądu wpłynie akt oskarżenia przeciw niemu.
Ale nawet jeśli tak się stanie, z kandydowania rezygnować nie zamierza. Twierdzi bowiem, że jego problemy z prawem to spisek i prowokacja śledczych.
- Nie popełniłem przestępstwa i wierzę, że wyjdą na jaw kulisy tej prowokacji - przekonuje nas. I obiecuje, że jeśli dostanie się do Sejmu, to zrezygnuje z chroniącego go immunitetu. Może być to jednak za mało, by uspokoić oburzonych jego startem kolegów z PSL.
- Uważam, że nie powinien startować. Zainteresujemy się tą sprawą. Listy nie są ostateczne i władze PSL pana Gralę mogą usunąć - mówi szef klubu parlamentarnego PSL Stanisław Żelichowski (67 l.).