- I tura wyborów samorządowych odbędzie się 21 listopada, a II tura 5 grudnia - ogłosił w środę kilka minut po godzinie 15 premier Donald Tusk.
To istotna wiadomość dla wyborców, bo wiedza już kiedy pójdą wybierać wójtów, burmistrzów, prezydentów miast i radnych, ale również dla polityków. Ogłoszenie daty wyborów oznacza bowiem, że startuje kampania wyborcza.
Polowanie na wyborów rozpocznie się już w weekend?
Tegoroczne wybory samorządowe są o tyle wyzwaniem dla wszystkich partii, że może być trudno powtórzyć wysoką frekwencję z wyborów prezydenckich. Polacy są zmęczeni „wojną sztabów wyborczych”, a listopadowe głosowanie będzie również przedsmakiem do kolejnej walki o stołki tym razem w Sejmie i Senacie. Dlatego największe partie na pewno nie będą żałowały środków na samorządową walkę.
PiS kampanię rozpocznie już w najbliższy weekend. Pierwsza konwencja – choć oficjalnie jeszcze nie wyborcza – odbędzie się w Rzeszowie. Miejsce nie jest przypadkowe, bo właśnie na Podkarpaciu PiS ma największe poparcie. Resztę regionów będzie trudniej „zdobyć”, i tam kampania rozpocznie się dopiero gdy będą gotowe konkretne programy, czyli w październiku.
Na deser pozostaje Warszawa, gdzie wciąż nie wytypowano odpowiedniego konkurenta dla Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Przed PO równie trudne zadanie. Partia Donalda Tuska może być względnie spokojna o wyniki tylko w samej Warszawie i w „mateczniku” PO: Sopocie, Gdańsku i Gdyni. Walka o stołki szczególnie na południu Polski może być bardzo trudna. Tym bardziej, że nie będzie się ograniczać jedynie do konkurowania z PiS, ale i SLD.
Dla lewicy wybory samorządowe to bardzo ważna próba jak dobry wynik Grzegorza Napieralskiego w wyborach prezydenckich da się przełożyć na realną władzę – chociażby w regionach. Taktyka SLD jest prosta i dobrze znana. Politycy partii zamierzają jeździć po Polsce i spotykać się z jak największą ilością wyborców. Najciekawiej będzie w Warszawie. Tu Wojciech Olejniczak będzie walczył nie tylko o prezydenturę, ale i o odbudowanie pozycji w partii.