Akcja strażaków trwa. Na miejscu jest dalej 150 strażaków, wszyscy współpracują ze sobą i nie tracą nadziei na znalezienie żywych ludzi pod zawaloną kamienicą. Taką myślą żył również Kamil Durczok, który wierzył, że jego kolega z pracy, Dariusz Kmiecik i jego rodzina: żona Brygida i synek Jeremiasz są cali i zdrowi!
- Dowiedzieliśmy się o tym przed szóstą, nie było trudno się domyśleć, że to kamienica, w której mieszka Darek Kmiecik. Po 6. porozmawialiśmy z prezydentem i udało nam się to potwierdzić, wsiadłem w samochód i pojechałem. Widok po wybuchu jest straszny - mówił na antenie TVN24 Kamil Durczok.
Strażacy w czwartek około godziny 23 dotarli do ciała mężczyzny. Czy to ciało Dariusza Kmiecika?
Wierzył do końca
- Budujące jest to, jak pracują tam wszystkie służby. Oni ręcznie odgruzowują, niesamowite jak pracujący na miejscu ratownicy błyskawicznie się zmieniają i współpracują ze sobą. Daje to nadzieje, że dotrą do Darka, Brygidy i ich dziecka i ich uratują. Pod gruzami są takie miejsca, w których uda się przeżyć. Takie cuda się zdarzają, tak twierdzą strażacy. Żyjemy wszyscy tą nadzieją. Jest nadzieja, że skoro część wybuchu była skierowana na zewnątrz, może gdzieś przy stropach jest stworzony załom, w którym można przeżyć. Tak jak wiele jego relacji kończyło się szczęśliwym happy endem, mamy nadzieję, że ta akcja taką wiadomość przyniesie - dodał Durczok.
Przeczytaj też: Dariusz Kmiecik z TVN ŻYJE? Ratownicy o Kmieciku: Idziemy po żywego