Olesno, godzina 12.20. To był pożar, jakich wiele. Wezwani do płonącego warsztatu przy ul. Kościuszki strażacy dopiero na miejscu przekonali się, że znaleźli się w samym centrum szalejącego piekła. Ledwie przyjechali, gdy nagle okolicznymi kamienicami wstrząsnęła silna eksplozja.
Okazało się, że w warsztacie naprawczym właściciel trzymał kilka butli z łatwopalnym gazem. Nie było czasu do stracenia. Podczas gdy część strażaków podjęła próbę ostudzenia wodą rozgrzanych „bomb”, pozostali rzucili się do ewakuacji okolicznych mieszkańców. Wyprowadzono z domów 30 osób i w momencie, gdy zmierzali w bezpieczne miejsce, doszło do drugiej eksplozji. Fala ognia zmiotła ludzi i asekurujących ich strażaków, a odłamki szkła raniły ich twarze.
– Usłyszałam, że jedzie straż. Wyjrzałam przez okno i okazało się, że do nas – opowiada Jolanta Baros (40 l.), mieszkanka domu, w którym doszło do wybuchu. Wystraszona kobieta otworzyła drzwi na klatkę schodową. Zobaczyła gęsty dym i poczuła smród spalenizny. Szybko zabrała dzieci i ile sił w nogach zaczęła uciekać z domu. Wtedy doszło do drugiego silnego wybuchu. Jej dzieci, córka Milenka (3 l.) i synek Klaudiusz (1,5 r.), z mocnymi poparzeniami trafiły do szpitala.
W wybuchu rannych zostało łącznie 12 osób. Pięcioro ewakuowanych dzieci, czterech strażaków i mieszkańcy kamienicy. Najcięższych obrażeń doznała 2-letnia dziewczynka. Z oparzeniami klatki piersiowej i dróg oddechowych trafiła do Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu. Wszyscy poszkodowani mają rozliczne oparzenia i rany cięte. W warsztacie było w sumie kilkanaście butli z acetylenem. Strażakom na szczęście udało się szybko ugasić pożar i wynieść butle.