Do wypadku doszło w jednym z zakładów pracy w Świętochłowicach (woj. śląskie). Jeden z mężczyzn pechowo wystrzelił z pistoletu pneumatycznego w kierunku Marcina K. Pocisk w postaci gwoździa przebił worek osierdziowy i utkwił w prawej komorze serca pana Marcina.
Przeczytaj koniecznie: erlusconiego czeka operacja plastyczna
Mężczyzna natychmiast trafił do szpitala. Zespół lekarzy z oddziału chirurgii, pod dowództwem ordynatora Grzegorza Kowalskiego (43 l.) miał mało czasu. - Pacjent miał szczęście, bo trafił na stół operacyjny bardzo szybko. 10 minut później już nikt by mu nie pomógł. Sytuację ratowało także to, że gwóźdź wbił się w prawą komorę serca, w której jest mniejsze ciśnienie. Krew zalewała worek osierdziowy wolniej i mniej utrudniała pracę serca - mówi dr Grzegorz Kowalski.
Postrzelonemu pacjentowi trzeba było otworzyć klatkę piersiową, dostać się do serca i wyjąć gwóźdź. Tę pierwszą, najważniejszą część operacji wykonano w niespełna pół godziny. Kolejnych 90 minut zajęło zszywanie serca i ran oraz... ponowne dopasowanie żeber do kształtu płuca.
- Wygląda na to, że wszystko będzie w porządku - dodaje ordynator. Sprawą zagadkowego wypadku Marcina K. zajęła się już policja i prokurator.