Afera z egzotycznymi zwierzętami z prywatnej hodowli wybuchła na początku lata ubiegłego roku. Do małej wioski pod Śremem zjechali się przedstawiciele organizacji prozwierzęcych, Inspektor Weterynarii i pracownicy poznańskiego Ogrodu Zoologicznego i w asyście policji odebrali Maciejewskiemu wszystkie zwierzęta. – Sytuacja jest tragiczna, zwierzęta są zaniedbane i chore – mówiła wówczas mediom Ewa Zgrabczyńska, dyrektor poznańskiego Ogrodu Zoologicznego. Po kilkumiesięcznym śledztwie właściciel hodowli usłyszał prokuratorskie zarzuty znęcania się nad zwierzętami. Do dzisiaj się do nich nie przyznaje. Nie może się też pogodzić z tym, co stało się z jego inwentarzem. – Część zwierząt została wywieziona za granicę, a tygrysy, które zostały w Poznaniu zostały wykastrowane – mówi oburzony mężczyzna.
Poznańskie ZOO niczego nie ukrywa. – Tak, wykastrowaliśmy je ze względów zdrowotnych – mówi Małgorzata Chodyła, rzecznik poznańskiego Ogrodu Zoologicznego. Tygrysy były agresywne względem siebie i istniała obawa, że się zagryzą. Taki zabieg wskazany przez lekarza weterynarii dla ratowania zdrowia i życia jest niezbędnym by zwierzęta nie okaleczyły się czy wręcz nie zabiły.
Sprawą kastracji zajmują się już śledczy. - Od 3 tygodni prowadzimy śledztwo w sprawie nielegalnej kastracji tygrysów zabezpieczonych przez prokuratora i powierzonych poznańskiemu Zoo na przechowanie – informuje Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji.