Na krótko przed tym, jak wczoraj w samo południe w małym Kamieniu Pomorskim rozległy się syreny upamiętniające sześcioro ofiar zamordowanych przez pijanego Mateusza S. (26 l.), na miejscowym cmentarzu kamieniarze z firmy Jana Hybiaka (58 l.) zakończyli budowę grobu dla swego przyjaciela kamieniarza i jego żony.
Pracowali w ciszy przerywanej głębokimi westchnieniami i łkaniem, choć ich szef nie krył łez, opowiadając, jak głęboko był związany ze swoim przyjacielem.
- Rysia poznałem kiedy miał zaledwie siedem lat i bardzo się polubiliśmy, kiedy więc postanowił, że zostanie kamieniarzem, przyjąłem to z wielkim zadowoleniem - wspomina pan Jan.
Po ukończeniu szkoły Ryszard P. pracował w tym samym zakładzie kamieniarskim przez trzydzieści lat. Aż do swej tragicznej śmierci.