Tomasz Komenda u ubiegłym tygodniu został wypuszczony z więzienia, w którym spędził 18 lat życia. Teraz otoczony jest opieką rodziny i psychoterapeuty, próbuje wrócić do normalnego życia. Pomoże mu w tym wczorajsza decyzja sądu, na mocy której zniknął z rejestru gwałcicieli. Jednak minie jeszcze wiele czasu, nim formalnie, prawomocnie odzyska dobre imię i wywalczy odszkodowanie za lata spędzone za kratami.
Został warunkowo zwolniony z więzienia, a jego sprawa będzie rozpoznawana przez Sąd Najwyższy. - Liczę, że stanie się to w kwietniu - mówi "Super Expressowi" prof. Zbigniew Ćwiąkalski. - Zobaczymy, jaka będzie decyzja. Są dwie możliwości. Pierwsza jest taka, że SN od razu uniewinni Komendę. Jednak raczej tak się nie stanie. Prawdopodobnie sąd postanowi przekazać sprawę do ponownego rozpatrzenia. Oznacza to, że rozpocznie się nowy proces we wrocławskim sądzie apelacyjnym - tłumaczy mecenas.
W nowym procesie Tomasz Komenda zasiądzie na ławie oskarżonych. Tego niestety nie da się uniknąć, choć tym razem mężczyzna będzie odpowiadał z wolnej stopy.
Zbigniew Ćwiąkalski mówi też, że równolegle może trwać drugi proces, w którym oskarżonym będzie Ireneusz M. To on, a nie Tomasz Komenda, zdaniem śledczych, zgwałcił 15-letnią Małgosię, a następnie zostawił ją na trzaskającym mrozie na pewną śmierć.
Wyjaśnia też, kiedy Komenda będzie mógł się starać o odszkodowanie i zadośćuczynienie. - Dopiero gdy zostanie uniewinniony. Wcześniej to niemożliwe - mówi prawnik. Ile należy się mu pieniędzy? - Trudno teraz oszacować. Na pewno będzie to wielomilionowa kwota. Oprócz tego, że przez 18 lat niesłusznie siedział w więzieniu, przez co nie mógł pracować, rozwijać się i normalnie żyć, to przez cały ten czas nie miał odprowadzanych żadnych składek emerytalnych - tłumaczy.
Skąd zatem Tomasz Komenda ma środki na usługi Ćwiąkalskiego? - Reprezentuję go za darmo. Ten człowiek już dość się w życiu wycierpiał, żeby jeszcze brać od niego jakiekolwiek pieniądze - zapewnia adwokat.
42-letni dziś Tomasz Komenda trafił za kratki, bo niesłusznie skazano go za gwałt i morderstwo 15-letniej dziewczyny. Do zbrodni doszło w noc sylwestrową z 1996 na 1997 r. w podwrocławskich Miłoszycach. Komenda nigdy nie przyznał się do winy, w więzieniu kilka razy próbował popełnić samobójstwo.