Po przedwczesnej śmierci ojca mama nie była w stanie pracować, dostała rentę 1,5 tys. zł. Na trzy osoby to było za mało. Poszedłem więc do pracy i co się z tym wiąże do szkoły wieczorowej. Jeden z moich kolegów zdał do szkoły podchorążych w Elblągu. I kiedy przyjeżdżał w odwiedziny, wszystkie dziewczyny za nim szalały. Dostaliśmy pierdolca - 10 chłopaków z podwórka poszło zdawać do tej szkoły. Ja też, nawet wzięto mi miarę na czapkę. Ale przed mundurem uratowała mnie miłość. W szkole poznałem Grażynę Adamus, swoją przyszłą żonę, a także Sławka Kowalewskiego (63 l.), z którym założyliśmy Trubadurów.
Czy uderzyła mi woda sodowa do głowy? Raz - chciałem zaimponować dziewczynie, więc zapaliłem papierosa 100-złotówką. Wtedy taki opieprz dostałem od Ryszarda Poznakowskiego (63 l.), kolegi z zespołu: - Ty wiesz, ile teraz musisz na tę setkę pracować?! - krzyczał.
Narkotyki? Tak, zdarzyły się w Stanach. Ale przestałem, gdy raz poleciała mi z nosa krew i lekarz powiedział, że mogę wciągać, ale muszę sobie wstawić plastikowe ochraniacze w nosie za jedyne 26 tys. dolarów.
Szybko zrozumiałem, że my, artyści, prowadzimy działalność usługową - ludzie kupią bilet, my za to umilamy im życie. Nigdy od życia nie wymagałem wiele. Może dlatego, że niekiedy dostawałem baty? Były przecież czasy, że kąpiel w pianie, po miesiącach leżenia w szpitalnym łóżku, wydawała mi się niebem. 28 czerwca 1988 roku to był piękny dzień. Wracałem z rodziną z Kołobrzegu. Mieliśmy fiata 125p, ale tak zaprojektowanego, że pasów nie dało się zapiąć. Byłem zmęczony, wyprzedzałem, uderzyłem w drzewo. To miejsce, Buszkowo koło Koronowa, nazywają Trójkątem Bermudzkim, tam zginął też Bogumił Kobiela (38 l.). Mój syn w szpitalu 6 dni leżał nieprzytomny. Były dyrektor Estrady Poznańskiej Stanisław Nowotny w radiu apelował, by z zagranicy ściągnięto lek, który obudzi dziecko. I ten lek ściągnięto i syn wyzdrowiał.
A sam pewnej nocy poczułem, że odchodzę. Nie da się tego uczucia opisać. Po prostu wiedziałem, że umieram. Wziąłem więc różaniec, zacząłem się modlić. Rano obudziłem się bez gorączki. Lekarze zdziwieni zastanawiali się, co się stało, ale ja nie chciałem nic mówić, bo bałem się, że przeniosą mnie na psychiatrię. Wtedy w tym szpitalu nawróciłem się tak naprawdę.