Ona to Angelika P. (+18 l.) z Chyżnego w Małopolsce. W miniony czwartek zdawała egzamin na prawo jazdy. Jechała ulicami Nowego Targu, w samochodzie był z nią egzaminator – 62-letni Edward R. Jemu udało się przeżyć.
- Wyskoczył z auta dosłownie w ostatniej chwili, może na cztery, góra pięć sekund przed katastrofą – relacjonuje betoniarz z pobliskiej firmy, który był świadkiem masakry. - To jedyny niestrzeżony przejazd w okolicy, łatwo tu oblać kursanta, więc nauki jazdy stale tędy jeżdżą – dodaje. On i jego koledzy słyszeli uporczywy gwizd lokomotywy, a potem wielki huk. - Wyglądało to dramatycznie. Pociąg pchał samochód jeszcze kilkadziesiąt metrów zanim wyhamował. Strażacy musieli ciąć blachę, by uwolnić dziewczynę, tak zmasakrowane było auto. To był straszny widok – opowiadają.
Dlaczego egzaminator zostawił kursantkę na łaskę losu? Nie odpiął jej pasów? Nie kazał uciekać? Dlaczego nie zepchnął auta z przejazdu? Na te pytania od czwartku usiłuje odpowiedzieć Józef Palenik, prokurator rejonowy w Nowym Targu.
– Prowadzimy śledztwo pod kątem nieumyślnego spowodowania katastrofy kolejowej. Edward R. został przesłuchany w charakterze świadka. Nie mogę wykluczyć, że po analizie materiału dowodowego usłyszy zarzuty. Zabezpieczone zostały nagrania z kamer wewnątrz samochodu, z kabiny pociągu i nagrania monitoringu z pobliskiej betoniarni. Ich analiza będzie kluczowa –wyjaśnia Palenik.
Po przesłuchaniu egzaminator został odwieziony do siedziby Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Nowym Targu. Jego współpracownicy twierdzą, że wciąż jeszcze był w szoku.