Wypadek pod Nowym Miastem to jedna z najtragiczniejszych katastrof drogowych ostatnich lat. Dostawczy bus nie miał szans w starciu z potężnym ciężarowym volvo – został dosłownie sprasowany, a jego pasażerowie przewożeni w przestrzeni ładunkowej nie mieli szans na przeżycie.
Przeczytaj koniecznie: Żałoba na Mazowszu i w woj. łódzkim po wypadku pod Nowym Miastem n. Pilicą
16 osób zginęło na miejscu, jedna zmarła jeszcze w drodze do szpitala. Lekarze przez kilka godzin walczyli o życie ostatniej ofiary – niestety bez skutku. Obrażenia okazały się zbyt poważne.
Dlaczego doszło do tej tragedii?
Wiadomo, że w chwili wypadku, około 6 rano, nad drogą utrzymywała się gęsta mgła, która poważnie ograniczała widoczność. Było również bardzo zimno, temperatura przy gruncie spadła już poniżej zera stopni Celsjusza – to na pewno miało znaczenie dla zachowania auta na drodze.
Wciąż nie wiadomo jednak dlaczego dostawczy volkswagen znalazł się na przeciwnym pasie ruchy. Potworne zniszczenia obydwu pojazdów mogą natomiast świadczyć, że prędkość nie była dostosowana do warunków drogowych. Policjanci podkreślają również, że na drodze nie ma śladów hamowania, tak jakby obydwaj kierowcy do ostatniej chwili nie zdawali sobie sprawy, że dojdzie do kolizji.
Kilkanaście osób jechało „na pace”
Do rozwikłania pozostaje jeszcze jedna kwestia: Dlaczego w busie było 18 osób skoro auto nie było przystosowane do przewozu tylu pasażerów. To był dostawczy Volkswagen, miejsca z pasami były tylko w szoferce. Wszyscy, którzy zginęli jechali w przestrzeni ładunkowej, a tam nie było ani foteli, ani pasów bezpieczeństwa, które w wielu przypadkach ratują życie.
Ludzie jechali siedząc najprawdopodobniej na skrzynkach... Na tych samych skrzynkach do których mieli zbierać jabłka.