Po makabrycznym wypadku w Klamrach wszyscy są szoku. Pomocy psychologicznej będą potrzebowali zarówno rodzice ofiar, jak i dzieci, które przeżyły wypadek. Istnieje duże ryzyko, że niepełnoletni kierowca może nie poradzić sobie z zaistniałą sytuacją.
Mateusz M. przebywa w szpitalu, gdzie jakby nigdy nic gra sobie na telefonie komórkowym i czyta gazety. Często odwiedza go ktoś z rodziny... Jego sali strzeże policjant - na wypadek przed linczem! W końcu rodziny ofiar są zrozpaczone i mogą chcieć zemsty. Nie wiadomo czy nastolatek jest w szoku, czy dotarło do niego co zrobił. Bo kiedy dotrze, to może zachować się różnie. Być może policjant strzeże go na wypadek samobójstwa?
Mateusz M. po wypadku
Poobijany, ze łzami w oczach, w milczeniu wpatruje się w sufit. Szpitalnej sali, w której leży, pilnują policjanci. Według ustaleń śledczych to Mateusz M. (17 l.) w sobotnią noc prowadził auto, które wypadło z drogi i rozbiło się na drzewie. Siedmioro jego przyjaciół zginęło na miejscu. Chłopak nie pamięta, jak doszło do tragicznego wypadku. Na razie nie wiadomo, kiedy zostanie przesłuchany.
Byli zgraną paczką. W sobotę urządzili sobie ognisko. Ktoś wpadł na pomysł nocnej przejażdżki. Bartosz S. (17 l.) zwędził ojcu kluczyki do auta. Do pięcioosobowego re naulta wcisnęło się dziewięcioro nastolatków. Ruszyli. W Klamrach koło Chełmna (woj. kujawsko-pomorskie) samochód rozbił się na drzewie. Została z niego miazga.
Wypadek przeżyli tylko Mateusz M. i Magda K. (17 l.), która siedziała na przednim fotelu pasażera. To ona powiedziała, że autem kierował Mateusz. Poobijany chłopak trafił do szpitala w Grudziądzu.
Zobacz: Wypadek pod Chełmnem NA ŻYWO. Śledztwa nie ma, ale sąd może zdecydować inaczej [WIĘCEJ ZDJĘĆ - UWAGA DRASTYCZNE]
- Dopiero kilka godzin po wypadku poddano go badaniom na zawartość alkoholu. Według wstępnych ustaleń miał blisko pół promila. Biegli odpowiedzą na pytanie, jaką miał zawartość alkoholu we krwi w chwili wypadku - mówi podkom. Agnieszka Sobieralska z policji w Chełmnie.
- Dzisiaj odbędzie się sekcja zwłok ofiar. Zostanie zabezpieczona ich krew. Na razie nie jesteśmy w stanie przesłuchać rodziców nastolatków, którzy zginęli - dodaje.
Lekarze podejrzewają u Mateusza M. wstrząs mózgu. Chłopak twierdzi, że nie pamięta niczego, co wydarzyło się przed wypadkiem. - Zostanie przez nas przesłuchany, dopiero gdy lekarze wyrażą na to zgodę - dodaje Sobieralska.
Patrz: Tragiczny wypadek pod Chełmnem! Klamry pogrążone w żałobie
Komendant straży pożarnej w Chełmnie Karol Utrata (41 l.) mieszka pół kilometra od miejsca wypadku. Był tam jako jeden z pierwszych.
- Na początku myśleliśmy, że zginęły tylko cztery osoby. Dopiero jak przyjechał duży samochód i oświetlił teren, zobaczyliśmy zwłoki pozostałych dzieciaków. Tyle dzieciaków w jednym aucie... To tak, jak byśmy my, strażacy, kierowali samolotem, nie mając o tym pojęcia. To musiało się skończyć tragedią - mówi.
Okoliczności wypadku badają śledczy z Prokuratury Rejonowej w Chełmnie. - Z naszych ustaleń wynika, że kierującym była osoba, która nie miała jeszcze ukończonych 17 lat. Maksymalna kara, jaka jej grozi, to pozostanie do 21. roku życia w poprawczaku. Będziemy też wyjaśniali, czy zachowanie osób dorosłych miało wpływ na to tragiczne w skutkach zdarzenie drogowe - informuje prokurator Judyta Głowacka.
Polub se.pl na Facebooku