Jak dowiedziało się TVN24, w dniu wypadku 34-letni motorniczy z łódzkiego MPK w sklepie przy pętli był dwa razy. Pierwszy raz przyszedł około godz. 10. Zaopatrzył się w trzy ćwiartki wódki i cztery piwa. Sprzedawczynie nie wiedziały, że prowadzi tramwaj, bo nie miał na sobie stroju motorniczego.
Około godz. 12.30, tuż przed tragedią, jeszcze raz pojawił się w sklepie i dokupił jeszcze 0,2-litrową buteleczkę wódki. Nie wyglądał na pijanego, więc bez problemu kupił alkohol. Chwilę potem zdarzył się wypadek. Tramwaj prowadzony przez 34-latka na czerwonym świetle z impetem uderzył w samochód osobowy. Kierowca auta stracił panowanie nad pojazdem i siła uderzenia zniosła go prosto na ludzi przechodzących przez przejście dla pieszych. Na miejscu zginęło dwóch przechodniów.
Trzy butelki wódki w kabinie
Po tragedii okazało się, że motorniczy ma 1,2 promila alkoholu w organizmie a w jego kabinie leżą zakupy ze sklepu przy pętli. Śledczy znaleźli trzy butelki wódki - jedną pustą, jedną napoczętą i jedną zamkniętą. Nie wiadomo, gdzie jest czwarta ćwiartka, którą kupował. W kabinie motorniczego były też cztery puszki piwa. Wszystkie zamknięte.
Czytaj więcej: Masakra w łódzkim tramwaju